Drużyna trenera Tomasa Pacesasa nie odczarowała nowej hali w Gdyni, w której grała już trzykrotnie w fazie Top 16 poprzedniego sezonu Euroligi, za każdym razem przegrywając. Teraz, po oficjalnej przeprowadzce klubu, mistrzowie Polski czują się tu gospodarzami, a rywal wydawał się idealny do przełamania złej serii. Mistrz Niemiec debiutuje w najbardziej prestiżowych rozgrywkach, Prokom gra w nich szósty raz z rzędu.
Obydwa zespoły grają w mało zmienionych składach – zawodnicy dobrze znają system gry i znakomicie rozumieją się na boisku. Okazało się, że bardziej poukładaną i wszechstronniejszą grę zaprezentowali goście.
Zaczęło się od prowadzenia gospodarzy 6:0 po dwóch celnych rzutach Qyntela Woodsa i akcji Davida Logana. Kontrataki Asseco Prokomu były skuteczne. Rywale szybko jednak otrząsnęli się z tremy i też zaczęli trafiać. W 6. minucie wyrównali (13:13), w końcówce kwarty wyszli na prowadzenie (24:21) i już do końca byli rywalem budzącym najpierw szacunek, a potem obawę.
Zawodnicy Asseco Prokomu najłatwiej zdobywali punkty po szybkich kontratakach. Akcje kończone wsadami do kosza przez Woodsa, Logana czy Daniela Ewinga były bardzo efektowne, ale wyczerpywały sposoby powiększania dorobku punktowego. Gdy sytuacja na parkiecie wymagała gry spokojniejszej, poukładanej, polegającej na cierpliwej wymianie kilku podań, by uzyskać pozycję do rzutu, skuteczność znacznie malała. Zbyt zorientowanej na szybki atak drużynie brakowało cierpliwości i wyrachowania w ataku, większej kontroli nad tempem gry.
Gracze EWE Baskets byli bardziej wszechstronni. Nie forsowali szybkich kontr, ale potrafili zdobywać punkty spod tablicy, imponując umiejętnością ostatniego podania, które otwierało partnerowi wolną drogę do kosza oraz skutecznością rzutów z dystansu. Jekel Foster trafił 4 z 9 prób za trzy punkty, Rickey Paulding 5 z 11. Cały zespół 12 z 32, podczas gdy Prokom 7 z 25. Właśnie po trafieniu za trzy punkty Marko Scekicia, który jeszcze dwa lata temu grał w Turowie Zgorzelec razem z Davidem Loganem, goście w połowie ostatniej kwarty uzyskali najwyższe w meczu prowadzenie 73:65. Mistrzowie Polski zdołali doprowadzić do remisu 79:79 po serii rzutów wolnych Ronniego Burrella, gdy do końca spotkania pozostawała minuta i 34 sekundy gry. Za chwilę za trzy trafił Joshua Carter, a Burrell odpowiedział dobitką spod kosza: 81:82 i 48 sekund do końca. W kolejnej akcji celną „trójką” z nieprawdopodobnej pozycji popisał się Paulding, najlepszy zawodnik ligi niemieckiej z poprzedniego sezonu. Już nie udało się odrobić strat.