Czwarta kolejna porażka Asseco Prokomu w Eurolidze

W 4. kolejce Euroligi mężczyzn Asseco Prokom przegrał w Gdyni z Partizanem Belgrad 62:69. Mistrzowie Polski pozostają bez zwycięstwa w tych rozgrywkach i zajmują ostatnie miejsce w grupie A.

Aktualizacja: 11.11.2010 15:12 Publikacja: 11.11.2010 00:04

Asseco Prokom Gdynia - Partizan Belgrad 62:69

Asseco Prokom Gdynia - Partizan Belgrad 62:69

Foto: AFP

Trener Asseco Prokomu Tomas Pacesas nie tak wyobrażał sobie swoje 39. urodziny, które obchodzi 11 listopada. Świętowanie popsuła mu drużyna przegrywając już czwarty kolejny mecz w Eurolidze. A może i on sam, nie potrafiąc znaleźć optymalnego składu, który przechyliłby szalę zwycięstwa na korzyść miejscowych.

Przed rokiem mistrzowie Polski rozpoczęli te rozgrywki od jednego zwycięstwa i czterech porażek w pięciu spotkaniach, a potem awansowali aż do ćwierćfinału, odnosząc największy sukces w historii klubu. Czy dzisiaj ktoś wierzy, że sytuacja może się powtórzyć?

W meczu z Partizanem, z którym dotychczas Prokom dwukrotnie wygrał w Eurolidze, koszykarze z Gdyni powtórzyli swoje zasługi i grzechy z poprzednich spotkań. Walczyli zaciekle i ofiarnie, bronili twardo i dość skutecznie, ale brakowało zespołowej, wyrozumowanej gry w ataku. Akcje koszykarzy Asseco zbyt często były nazbyt indywidualne, a w decydujących momentach nie trafiali nawet z rzutów wolnych.

Na ich tle rywal, przecież także budujący zespół po istotnych ubytkach w przerwie letniej, zaprezentował większą kulturę gry w koszykówkę, wiele zespołowych akcji, po których zawodnicy zdobywali łatwe punkty z bliskiej odległości od kosza. I większą odporność psychiczną.

Spotkanie przez cały czas było bardzo zacięte, a wynik bliski remisu. Końcowy rezultat to najwyższa różnica na korzyść Partizana w tym meczu. Prokom prowadził najwyżej w połowie drugiej kwarty - 29:26 po rzucie Bobby’ego Browna. Siedmioma punktami goście prowadzili także w 26. minucie (47:40). Gdy od tego momentu Prokom dzięki dobrej obronie, przechwytom i punktom z wolnych szybko zdobył kolejnych siedem punktów i wyrównał na 47:47, wydawało się, że jego gra wraca na właściwe tory.

Obiecująco zaczęła się czwarta kwarta, gdy rzuty wolne Adama Hrycaniuka dały gospodarzom prowadzenie 53:52. Okazało się, że ostatnie w meczu. Goście jednak odpowiedzieli skuteczną akcją, a za chwilę J.R. Giddens nie trafił obydwu rzutów wolnych. W 35. minucie przy remisie 56:56 na linii osobistych stanął Ratko Varda i znów obydwa spudłował. Ostatni remis w meczu to 58:58 w 37. minucie po punktach Ewinga.

W decydujących momentach koszykarze Asseco Prokomu grali indywidualnie i zbyt nerwowo. W całym spotkaniu mieli tylko 7 asyst, podczas gdy Partizan 17. Nie potrafili kilkoma podaniami wypracować pozycji dla któregoś ze swoich snajperów i jej wykończyć. Na ostatnie minuty trener Pacesas wprowadził na boisko Jana-Hendrika Jaglę i Filipa Widenowa, ale pierwszy nie złapał piłki podawanej mu przez Daniela Ewinga, a drugi nie upilnował w obronie rywala, który podwyższył prowadzenie do pięciu punktów. Inna sprawa, że Widenow, znany z tego, że trafia z przygotowanych mu przez zespół pozycji, w ogóle takiej możliwości nie miał. Bułgarski snajper grał w tym meczu tylko 8.28 minut, oddał jeden niecelny rzut, miał dwie zbiórki, przechwyt, stratę i trzy faule. Inni gwiazdorzy, jak Giddens czy Michael Wilks też zawiedli. W Prokomie trudno kogokolwiek pochwalić, może poza Ratko Vardą - ale tylko za pierwszą połowę.

Co dalej z Asseco Prokomem? Ta drużyna przegrywa, ale zawsze po walce. Z każdym meczem w Eurolidze zdobywa coraz mniej punktów w ciągu 40 minut (76 w Chimkach, 73 z Caja Laboral, 68 w Kownie, teraz 62), ale wciąż pozostawia wrażenie, że stać ją na dobre wyniki. Potrzeba jej ustalenia boiskowej hierarchii, znalezienia liderów, których wciąż nie ma lub po prostu iskry, impulsu, który poprawi wewnętrzną chemię.

Że można wygrywać z każdym i wszędzie pokazał Żalgiris, z którym przed tygodniem Asseco Prokom przegrał w Kownie po dogrywce. Litewski zespół wygrał w środę na wyjeździe z mistrzem Hiszpanii Caja Laboral Vitoria 92:88. Ten wynik jeszcze bardziej komplikuje sytuację mistrzów Polski.

[ramka][b]• Asseco Prokom Gdynia - Partizan Belgrad 62:69[/b] (18:20, 18:19, 15:14, 11:17). Asseco Prokom: R. Varda 14, 5 zb., J.-H. Jagla 4, 5 zb., M. Wilks 2, P. Szczotka 1, F. Widenow 0 oraz B. Brown 16, D. Ewing 10, R. Burrell 6, J.R. Giddens 5, A~. Hrycaniuk 4, A. Łapeta. Najwięcej dla Partizana: J. Gist 16, 6 zb., N. Jawai 15, 6 zb., R. Katić 10, D. Kecman 9, 6 zb.

[b]• Caja Lalboral Vitoria - Żalgiris Kowno 88:92. [/b][/ramka]

Trener Asseco Prokomu Tomas Pacesas nie tak wyobrażał sobie swoje 39. urodziny, które obchodzi 11 listopada. Świętowanie popsuła mu drużyna przegrywając już czwarty kolejny mecz w Eurolidze. A może i on sam, nie potrafiąc znaleźć optymalnego składu, który przechyliłby szalę zwycięstwa na korzyść miejscowych.

Przed rokiem mistrzowie Polski rozpoczęli te rozgrywki od jednego zwycięstwa i czterech porażek w pięciu spotkaniach, a potem awansowali aż do ćwierćfinału, odnosząc największy sukces w historii klubu. Czy dzisiaj ktoś wierzy, że sytuacja może się powtórzyć?

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz