Tak jak w rozegranym 2 stycznia na wyjeździe poprzednim meczu z tym samym rywalem na nic zdała się dobra gra Steve’a Nasha (22 punkty i 18 asyst) i Marcina Gortata. Suns przegrali, chociaż przez większą część meczu wcale nie zanosiło się na ich porażkę. Na początku roku zadecydowała o niej końcówka meczu, przegrana przez Suns 2:19. Teraz też o wyniku przesądził fragment złej gry w ostatniej kwarcie.
W Sacramento Marcin Gortat ustanowił swoje rekordy sezonu, grając 35 i pół minuty, zdobywając 16 punktów i trzy razy blokując rzuty rywali. Teraz grał niewiele mniej - 33.47 minuty, zdobył 20 punktów, co jest jego drugim osiągnięciem w karierze (25 pkt zdobył 30 stycznia w meczu z New Orleans Hornets), trafił 6 z 9 rzutów z gry i 8 z 8 z linii (statystyki trafionych i wykonywanych wolnych to jego rekordy kariery) i wyrównał rekord trzech bloków. Miał także 12 zbiórek (najwięcej w zespole), co w połączeniu z 20 punktami daje mu 15. w karierze (licząc także play-off) tzw. double-double. Dwucyfrowe zdobycze w dwóch elementach gry uzyskał w tym sezonie już po raz dziewiąty, a ósmy w 13 ostatnich meczach w barwach Phoenix. Jako zawodnik rezerwowy, polski środkowy zrównał się w niedzielę z Lamarem Odomem z Los Angeles Lakers, który wchodząc z ławki rezerwowych także miał osiem double-double.
Dobra gra Polaka nie przełożyla się jednak na wygraną drużyny.
Do przerwy Gortat był najlepszym strzelcem i najlepiej zbierającym swojego zespołu. Zdobył 12 punktów, grając 15.26 minut. Wszedł na boisko w połowie pierwszej kwarty, zszedł w końcówce drugiej. Trafił w tym czasie wszystkie sześć rzutów wolnych, dołożył cztery punkty z półdystansu i zwieńczył dorobek do przerwy firmowym wsadem po asyście Nasha, chociaż dwa pierwsze takie zagrania w meczu mu się nie udały - jedyny Polak w NBA został zablokowany przez jedynego Izraelczyka w lidze Omriego Casspiego, a w kolejnej jego próbie piłka odbiła się wysoko od obręczy. Miał też do przerwy sześć zbiórek, zablokował rzuty Carla Landry’ego i Darnella Jacksona. Dobrze spisywał się także w obronie, zmuszając rywali do błędów i chwytając bezpańskie piłki.
Gospodarze w połowie pierwszej kwarty przegrywali wprawdzie już dziesięcioma punktami (7:17), ale od momentu gdy na parkiet weszli Gortat i Jared Dudley zaczęło się szybkie odrabianie strat. W końcówce pierwszej kwarty Suns prowadzili 32:23, w ostatnich sekundach drugiej 57:47, ale Kings dość łatwo odpowiadali skutecznymi akcjami i zmniejszali różnicę.