To drugie zwycięstwo Phoenix nad Utah w ciągu czterech dni. W piątek zespół z Arizony wygrał w Salt Lake City 95:83. Rywale od tamtego meczu odpoczywali. Suns zdążyli przegrać u siebie w niedzielę z Sacramento Kings, ale teraz po skutecznej pogoni, odrobieniu ośmiopunktowej straty w ostatniej kwarcie i dramatycznej końcówce, pokonali wyżej notowany zespół Jazz. Trener Tyrone Corbin, który zastąpił w Utah legendarnego Jerry’ego Sloana, przegrał drugi mecz z rzędu.
Marcin Gortat grał we wtorek 35.55 minut, czyli najdłużej w tym sezonie, licząc wszystkie 51 spotkań jakie dotychczas rozegrał w barwach Orlando Magic i Phoenix Suns (poprzedni rekord to 35 i pół minuty w meczu z Sacramento 2 stycznia). Jak na tak długi czas przebywania na parkiecie statystyki polskiego środkowego nie są imponujące: zdobył 11 punktów (5/10 z gry, 1/2 wolnych), miał 7 zbiórek (wszystkie w obronie), 2 asysty, po jednym bloku i przechwycie, dwie straty i cztery faule. Raz jego rzut zablokował Al Jefferson.
Środkowy Utah, który w piątkowym meczu zdobył tylko 4 punkty, trafiając 2 z 14 rzutów, tym razem był prawdziwą gwiazdą zespołu i zmorą pilnującego go Gortata. Grał o minutę krócej od Polaka, a był najlepszym strzelcem meczu - 32 pkt (14/23 z gry, 4/5 z wolnych) i miał 10 zbiórek. Naszemu środkowemu nie udało się zebrać żadnej piłki w ataku, pod bronioną tablicą także wielokrotnie wyżej od niego skakali Jefferson czy Paul Milsap.
Na szczęście Phoenix też miał w tym meczu swoje gwiazdy. Przede wszystkim Channinga Frye’a, który zdobywając 31 punktów, ustanowił swój rekord kariery, a do przerwy praktycznie w pojedynkę pracował do dorobek zespołu. Po 24 minutach goście prowadzili 53:50, a nad wyraz skuteczny Frye zdobył w tym czasie 21 punktów, myląc się dopiero tuż przed przerwą przy dziewiątym swoim rzucie (3/3 za dwa, 5/6 za trzy punkty).
Do przerwy gospodarze popełnili aż 14 strat (Utah - 8) i przegrali walkę na tablicach 14-20, zbierając tylko dwie piłki w ataku. Gortat w pierwszych dwóch kwartach grał 17.16 minut, zdobył 5 punktów i miał 4 zbiórki. Gra Phoenix wyglądała jako tako, gdy prowadził ją Steve Nash. Gdy na parkiecie zmieniali go Goran Dragić, który wrócił do zespołu po siedmiomeczowej przerwie lub Zabian Dowdell, rywale uzyskiwali przewagę.