To czwarta z rzędu przegrana Phoenix, co oznacza powtórzenie najgorszej passy w sezonie. Ostatni raz zespołowi z Arizony taka seria zdarzyła się między 20 a 29 grudnia. Play-off coraz bardziej się oddala. Suns, mający teraz remisowy bilans - 33 zwycięstwa i 33 porażki, spadli na 11. miejsce w Konferencji Zachodniej, za Houston Rockets (35-34). Na dziewiątym są Utah Jazz (36-33), a ósme ostatnie premiowane awansem do play-off zajmują Memphis Grizzlies (37-31).
Dla Marcina Gortata też jakby nadchodziły trudniejsze czasy. 31 stycznia w poprzednim meczu Suns z Hornets Polak był królem wieczoru w Phoenix. W 24 minuty zdobył 25 punktów, ustanawiając swój rekord kariery i miał 11 zbiórek. Trafił wszystkie siedem wolnych i pomylił się tylko przy jednym z 10 rzutów z gry. W środę polski środkowy grał 35.36 minut, trafił 4 z 8 rzutów z gry i obydwa wolne, miał 3 zbiórki w ataku i 5 w obronie, dwie asysty, blok i stratę, popełnił jeden faul. Nie przypominał zawodnika z tamtego styczniowego wieczoru.
Od 11 lutego w 15 z 16 rozegranych kolejnych meczach Polak zdobywał minimum 10 punktów (tylko przeciwko Dallas Mavericks 17 lutego uzyskał ich 9). Seria imponująca, ale w ostatnich spotkaniach Polak wygląda na zmęczonego, szczególnie jeśli chodzi o walkę pod tablicami. Zatracił podkoszową intuicję, nie wyczuwa tempa ani intencji rywali, jest mniej agresywny. Od spotkań z Houston i Denver (8 i 10 marca), kiedy to miał 16 i 18 zbiórek (wyrównany rekord kariery), będąc najlepszy pod tym względem we wszystkich rozegranych w te dni spotkaniach NBA, w trzech kolejnych zbierał z tablic odpowiednio 4, 8 i 8 piłek. Takie osiągnięcia lidera drużyny w tym elemencie gry i kandydata do tytułu najlepszego rezerwowego ligi, nie pomagają wygrywać.
W środowym meczu Gortat do przerwy miał w 16 minut tylko jedną zbiórkę, w ataku. Pierwszą piłkę w obronie zebrał po ponad dwudziestu minutach przebywania na parkiecie. Rozkręcił się trochę w czwartej kwarcie (cztery zbórki), w której był także ważnym elementem gry obronnej zespołu. Mógłby się stać jego bohaterem, gdyby trafił w ważnej akcji w końcówce meczu. Suns w tym czasie zmniejszali stratę, która w połowie trzeciej kwarty wynosiła już 19 punktów (71:51), często trafiając za trzy punkty (14 razy w całym meczu). Do tego wysiłku dołożył się także polski środkowy. Po jego ostatnich punktach w meczu, zdobytych rzutem o tablicę po zbiórce w ataku, w połowie czwartej odsłony było już tylko 85:80 dla gospodarzy. Rywale odskoczyli, ale po asyście Gortata do Vince'a Cartera i rzucie skrzydłowego z dystansu, strata gości znów zmalała do pięciu punktów (91:86). Za chwilę, przy wyniku 93:88, Gortat zablokował Emekę Okafora.
Akcja przeniosła się pod kosz Hornets, gdzie jednak nadbiegający pod kosz Polak, po podaniu od Steve'a Nasha, spudłował spod samej obręczy. Było 2 minuty i 19 sekund do końca spotkania. Gdyby wtedy strata zmalała do trzech punktów... Graczom Phoenix, mimo heroicznych wysiłków i celnych rzutów Chrisa Dudleya i Granta Hilla, nie udało się to już do końca spotkania. Po nieobecności w dwóch poprzednich spotkaniach spowodowanej kontuzją pachwiny wrócił do zespołu rozgrywający i mózg zespołu Steve Nash. Widać było jednak, że nie jest w pełni sił i formy.