Polak przebywał na parkiecie 40.52 minut, trafił 8 z 13 rzutów z gry i wszystkie cztery wolne, miał trzy zbiórki w ataku i 12 w obronie, trzy bloki, asystę, przechwyt, cztery straty i cztery faule. Uzyskał 19. double-double w sezonie, a 18. w barwach Suns. W 18. kolejnym meczu zdobył minimum 10 punktów.
A były obawy, czy nasz reprezentant, który poprzedniego dnia przeszedł operację nastawienia złamanego nosa, w ogóle wystąpi w tym spotkaniu. Jeszcze na kilka godzin przed jego rozpoczęciem informował na swoim facebooku, że decyzja nie zapadła. Ale Marcin to twardy mężczyzna. Wystąpił i to na dodatek w pierwszej piątce. Drugi raz, od kiedy gra w Phoenix Suns, a siódmy w karierze rozpoczynał mecz w wyjściowym składzie.
Trener Alvin Gentry, tak jak zapowiadał, wystawił w nim także Chrisa Dudleya w miejsce słabo ostatnio dysponowanego Vince'a Cartera. Obydwaj byli najlepszymi strzelcami zespołu, zdobywając po 20 punktów.
Zmiany w wyjściowym składzie pomogły Gortatowi, który dzięki temu dłużej przebywał na parkiecie obok Steve'a Nasha. Gdy Polak występował w roli rezerwowego, w pierwszej kwarcie grali razem niewiele minut. Teraz to się zmieniło i nasz środkowy mógł korzystać na różne sposoby w podań Kanadyjczyka.
Mimo że nos miał oklejony kilkoma warstwami plastra i musiał odczuwać ból, rozpoczął mecz znakomicie. Pomylił się przy pierwszym rzucie z półdystansu, ale potem trafiał jak na zawołanie. Głównie po dwójkowych akcjach z Nashem zdobył sześć z pierwszych ośmiu punktów zespołu. Potem po jego rzucie z półdystansu w 9. minucie Suns prowadzili 20:10, a Polak zdobył tyle samo punktów, co cały zespół Dallas. W pierwszej kwarcie Gortat uzyskał ich w sumie 12, miał trzy zbiórki w obronie, trzy razy blokował rzuty rywali: Shawna Mariona, Jasona Terry'ego, z którym rywalizuje o tytuł najlepszego rezerwowego NBA i Dirka Nowitzkiego, a kończył ten fragment gry rzutem ...za trzy punkty w ostatniej sekundzie. Jak w styczniowym meczu z Boston Celtics, tyle że tym razem nie trafił.