W półfinałach, które rozpoczynają się we wtorek 12 kwietnia zagrają Asseco Prokom z Energą Czarnymi i Trefl z lepszym z pary PGE Turów Zgorzelec - PBG Basket Poznań. Po czterech meczach w rywalizacji tych drużyn jest remis 2-2.
Najbardziej zacięty bój stoczył we Włocławku Trefl, ponownie wygrywając z Anwilem po dogrywce. Dla kibiców zespołu z Kujaw to traumatyczne przeżycie. Dwukrotnie ich drużyna była bliska wygranej i dwukrotnie przegrała, wygrane wydawało się mecze i dopiero po raz czwarty od awansu do ekstraklasy w 1992 roku nie weszła do półfinału. Pech, fatum czy brak umiejętności? W środę po trzypunktowym rzucie Bartosza Diduszki gospodarze prowadzili 83:81 na 2 sekundy przed końcem spotkania, a jednak rywale po rzucie Giedriusa Gustasa doprowadzili do dogrywki. Tak jak poprzedniego dnia litewski rozgrywający był podporą zespołu w dodatkowym czasie gry, znów wygranym przez Trefl, tym razem 16:6, ale życiowy mecz rozegrał jego kapitan FIlip Dylewicz. 31-letni skrzydłowy zdobył 30 punktów - najwięcej w ekstraklasie, w której gra już 13. sezon, miał także 8 zbiórek.
„To podwójne szczęście - mówił po meczu Dylewicz, były kapitan reprezentacji. Przeżywałem już we Włocławku tak piękne chwile z Prokomem, ale nigdy jeszcze nie miałem tak istotnego wkładu w zwycięstwo. Anwil to klasowy rywal w każdych okolicznościach. Po porażce w Sopocie jechaliśmy do Włocławka po jedno zwycięstwo, by odrobić straty. Tak się jednak wszystko szczęśliwie ułożyło, że mamy dwie wygrane, ciężko wypracowane. Te zwycięstwa na pewno zaprocentują lepszą grą w walce o medale, podniosą morale. Kluczem do wygranej w drugim meczu było narzucenie swojego stylu gry. Kontrolowaliśmy sytuację i w decydującym momencie zawsze potrafiliśmy «wyjąć asa z rękawa». Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie”.
Nie miał problemu z awansem broniący tytułu Asseco Prokom Gdynia, wyraźnie rozdrażniony wtorkową porażką z AZS Koszalinie. Łatwo awansowali także Czarni Słupsk, wygrywając, pod nieobecność reżysera gry Roberta Skibniewskiego, drugą połowę meczu z Polpharmą w Starogardzie 53:40.
Jednostronny przebieg miało także spotkanie PBG Basket - PGE Turów. Po 20 minutach meczu w Poznaniu gospodarze prowadzili już 41:16, w całym spotkaniu pozwolili wiceliderowi tabeli po sezonie zasadniczym zdobyć zaledwie 47 punktów. To najniższa zdobycz Turowa w całym sezonie. Dotychczasowy rekord niemocy w ataku to 66 punktów w przegranym meczu w Energą Czarnymi na inaugurację rozgrywek.