Przed poniedziałkowym meczem Chicago Bulls z Atlanta Hawks trener gospodarzy Tom Thibodeau odebrał nagrodę dla najlepszego coacha w lidze. 53-letni szkoleniowiec, w pierwszym sezonie pracy w roli głównego trenera, wygrał z Chicago 62 z 82 spotkań rundy zasadniczej, wyrównując rekord innego trenera-debiutanta Paula Westphala, który przed 18 laty miał taki sam bilans z zespołem Phoenix Suns.
Uroczystość w hali United Center była tego dnia jedynym przyjemnym momentem dla trenera Bulls, gdyż zaraz potem jego drużyna, rozstawiona z nr 1, nieoczekiwanie przegrała 95:103 z Hawks (nr 5). Zespół Chicago szczyci się najlepszą obroną w lidze, ale był bezradny wobec rewelacyjnej dyspozycji rywali (ponad 51 procent celności rzutów z gry).
Najlepszy strzelec Atlanty Joe Johnsona zdobył aż 34 punkty, trafiając m.in. wszystkie pięć rzutów z dystansu. Tego dnia nie potrafili go powstrzymać specjaliści od defensywy Keith Bogans i Ronnie Brewer. Johnson przyćmił lidera Chicago Derricka Rose'a, który prawdopodobnie przed meczem numer dwa odbierze nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza (MVP) sezonu zasadniczego. W poniedziałek Rose swoje pierwsze punkty zdobył dopiero po 19 minutach, uzyskał ich w sumie 24, ale przy słabej skuteczności (11/27 z gry).
Na domiar złego w samej końcówce spotkania skręcił kostkę, co źle wróży Bulls, którzy utracili przewagę własnego parkietu. To samo spotkało broniących tytułu Los Angeles Lakers, którzy przegrali u siebie z Dallas Mavericks 94:96, chociaż w trzeciej kwarcie prowadzili już 16 punktami. W końcówce spotkania roztrwonili jednak przewagę. Pierwszy raz w meczu play-off stanęli naprzeciwko siebie Kobe Bryant i Dirk Nowitzki. Pierwszy zdobył dla Lakers 36 pkt, ale w kluczowych momentach popełniał błędy i to Niemiec (28 pkt, 14 zb.) cieszył się z wygranej.