Atut własnego parkietu okazał się decydujący. Tak jak inna reguła, obowiązująca w bardzo wyrównanej i emocjonującej rywalizacji Turowa i Trefla: kto wygrywa walkę na tablicach, zwycięża w meczu. W środę w Zgorzelcu gospodarze mieli aż 42 zbiórek (z czego 18 w ataku) wobec 26 rywali. Mimo tej przewagi i faktu, że począwszy od drugiej kwarty kontrolowali spotkanie i w połowie trzeciej kwarty prowadzili już 16 punktami (55:39), jeszcze na 49 sekund przed końcem spotkania nie mogli być pewni sukcesu. Turów prowadził wówczas 70:67. Od tego momentu goście nie zdobyli jednak punktu, a dorobek gospodarzy z rzutów wolnych powiększali najlepszy na boisku David Jackson (23 pkt, 8 zb., 2 as., 2 prz.) oraz Torey Thomas.
Trudne chwile dla Turowa przyszły w czwartej kwarcie, gdy boisko za pięć fauli opuścili w krótkim odstępie czasu Bartosz Bochno, Robert Tomaszek i Daniel Kickert, a rywale wzmocnili obronę i głównie po akcjach Adama Waczyńskiego i Pawła Kikowskiego zmniejszyli straty do 64:61 w 35. minucie. Od tego momentu trwał pojedynek kosz za kosz. Kluczowa dla Trefla mogła być akcja przy wyniku 60:57, gdy do końca spotkania pozostawało 1.47 s. Kikowski przechwycił wówczas podanie Konrada Wysockiego (urodzony w Rzeszowie reprezentant Niemiec grał niemal całe spotkanie, odpoczywając na ławce tylko 17 sekund) i w ataku już na połowie rywali podał do Slobodana Ljubotiny. Ten natychmiast oddał piłkę podającemu, który nie spodziewał się takiego zagrania i jej nie złapał. A przewaga gospodarzy jeszcze mogła się wówczas zmniejszyć. Goście w końcówce grali zbyt nerwowo.
W zespole Trefla zawiedli przede wszystkim gracze podkoszowi. Filip Dylewicz, który nie grał prawie przez całą czwartą kwartę, a wprowadzony do gry w końcówce spudłował przy stanie 62:57 rzut z czystej pozycji, miał tylko trzy zbiórki, podobnie jak środkowi Dragan Ceranić i Ljubotina. O jedną zbiórkę mniej niż trzej najwyżsi gracze w zespole łącznie miał Kikowski (8), a Lorinza Harrington, niemal w pojedynkę prowadzący grę wobec kontuzji Giedrusa Gustasa – sześć.
Po roku przerwy Turów znów zagra w finale, gdzie występował już trzykrotnie (2007-2009), za każdym razem przegrywając rywalizację o złoto z Prokomem Gdynia.
Także w sobotę w Sopocie rozpocznie się pojedynek o trzecie miejsce (do dwóch zwycięstw), w którym spotkają się Trefl i Energa Czarni Słupsk (15.30, TVP Sport).
1/2 finału (do 4 zwycięstw)
• PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 77:67 (23:25, 22:9, 15:14, 17:19).