Takiego meczu jeszcze w finałach mistrzostw Polski koszykarzy nie było. Nastawione na defensywę i mało skuteczne w ataku zespoły zdobyły w sumie zaledwie 102 punkty.
Dotychczas najmniej punktów odnotowano w drugim finałowym meczu z 2000 roku, w którym Zepter Śląsk Wrocław pokonał u siebie Anwil Włocławek 62:48.
Po 30 minutach w Zgorzelcu Turów prowadził 36:33. Nierzadko się zdarza, że takim rezultatem kończy się jedna kwarta koszykarskiego spotkania. W czwartkowym meczu numer 3, również na własnym parkiecie, drużyna trenera Jacka Winnickiego zdobyła zaledwie 56 punktów i przegrała wyraźnie. Teraz wystarczyły jej 54 punkty, by wygrać, bo obrońcy tytułu zdobyli ich tylko 48 – najmniej w całym sezonie.
– Przegraliśmy, niestety, już w szatni. Chodzi mi o nasze podejście do meczu, za wcześnie pomyśleliśmy, że jest wygrany, że Turów się podda – analizował środkowy Asseco Adam Hrycaniuk.
Tymczasem gospodarze zagrali z determinacją od pierwszej do ostatniej minuty. Koszykarzom Asseco też trudno odmówić zaangażowania. Potrafili odrobić straty z pierwszej połowy, w końcówce trzeciej kwarty prowadzili nawet 32:30, ale fatalnie zagrali na początku czwartej kwarty, gdy przez trzy minuty nie potrafili zdobyć punktu, a rywale wyszli na 11-punktowe prowadzenie.