Dziś mecz z Chorwacją (18, TVP Sport). Chciałoby się napisać, że o wszystko. Ale to będzie raczej walka o honor. Awans uciekł Polkom w meczu, który powinny wygrać, a jednak oddały zwycięstwo Łotwie.
Do przerwy utrzymywały korzystny wynik i momentami grały znakomicie. Dobrze broniły, szybko przechodziły do ataku, z dystansu trafiała Elżbieta Mowlik, a spod kosza Ewelina Kobryn. Kłopoty zaczęły się od stanu 31:23 w 15. minucie.
Przez blisko pięć minut Polki nie zdobyły punktu. Nadal dobrze broniły, ale pod drugim koszem pudłowały w najłatwiejszych sytuacjach. Tuż po przerwie w dwie minuty straciły siedem punktów, nie zdobywając żadnego. Łotyszki już prowadzenia nie oddały. Zabrakło podań do Kobryn, która w całym meczu miała tylko osiem rzutów (pięć celnych). Królowały zagrania indywidualne, akcje były za wolne, a rzuty za szybkie i nieprzemyślane.
– W obronie dziewczyny grały na piątkę z plusem – mówił po meczu trener Dariusz Maciejewski – ale tym, co się działo w ataku, jestem zdruzgotany. Totalna niemoc, jeśli chodzi o gry taktyczne, wszystko opierało się na improwizacji. Nie mamy indywidualności, musimy grać zespołowo, a takiego ataku kompletnie zabrakło. Jest mi wstyd, bo była szansa – tak dzisiaj, jak i we wcześniejszym meczu z Hiszpanią.
Grecki trener Łotwy George Dikeoulakos, który miniony sezon ligowy kończył w Lotosie Gdynia i mecze o brązowy medal przegrał 1-3 z AZS PWSZ Gorzów prowadzonym przez Maciejewskiego, tak ocenił spotkanie: – Decydowała taktyka. Z Dariuszem rywalizowałem już wiele razy i zawsze były to partie szachów. Wygraliśmy dzięki defensywie. Powiedziałem swoim zawodniczkom, że ich podstawową zasadą w obronie ma być akcja, nie reakcja.