Koszykarze Suns zdobyli w sylwestrowy wieczór najwięcej punktów ze wszystkich rozegranych dotychczas spotkań, ale trudno było oczekiwać zwycięstwa nad najlepszym obecnie zespołem Konferencji Zachodniej i jednym z faworytów do gry w finale. Oklahoma wygrała wszystkie swoje pięć spotkań i pod tym względem jest najlepsza w NBA. Bilans 4-0 mają prowadzący na Wschodzie koszykarze Miami Heat.
Marcin Gortat grał tym razem blisko 27 minut. Tak jak dzień wcześnie w wygranym 93:78 meczu w Nowym Orleanie zdobył 12 punktów, trafiając pięć z dziewięciu rzutów z gry i obydwa wolne. Miał także sześć zbiórek (najwięcej w zespole obok Markieffa Morrisa) - cztery w obronie i dwie w ataku, cztery przechwyty, co jest jego nowym rekordem kariery, cztery straty, dwa bloki i dwa faule.
Wyszedł na parkiet w pierwszej piątce obok Steve'a Nasha, Jareda Dudleya, Granta Hilla i Channinga Fryea. Oddał dwa pierwsze rzuty w meczu rzuty zespołu Suns - z półdystansu i spod kosza, obydwa niecelne. Potem już było lepiej.
Polak do przerwy uzyskał 8 punktów, przy 50-procentowej skuteczności z gry, miał 3 zbiórki, wszystkie w obronie, po dwa przechwyty i straty oraz blok. Pokazał, że jego specjalnością staje się wymuszanie fauli rywali w ataku. W poprzednim meczu przeciwko Hornets miał trzy takie akcje. Teraz wymusił w ten sposób przewinienia Kendricka Perkinsa i Kevina Duranta.
Gospodarze rozpoczęli mecz znakomicie. W pierwszej połowie trafili 60 procent rzutów z gry, goście tylko 37,8 procenta, co tłumaczy prowadzenie Thunder 60:46. Wszystko to przy mało aktywnej postawie Duranta, wicelidera ligowych strzelców (za Kobe Bryantem z Los Angeles Lakers) i jednego z najlepszych graczy NBA, który w całym meczu zdobył tylko 12 punktów. Pilnowany przez 38-letniego Hilla do przerwy trafił tylko jeden z sześciu rzutów.