Koszykarze z Arizony niemal do końca meczu walczyli o zwycięstwo. Do pierwszej piątki zespołu wrócili Steve Nash i Grant Hilll, którzy z powodu kontuzji nie wystąpili w poprzednim spotkaniu z New Jersey Nets, ale wzmocnienia te nie pomogły w przełamaniu zwycięskiej serii San Antonio. Drużyna trenera Grega Popovicha w tym sezonie jeszcze nie przegrała na własnym parkiecie. Było to jej dziewiąte zwycięstwo we własnej hali. Suns doznali czwartej porażki z rzędu.
Marcin Gortat w kolejnym meczu był najlepszym strzelcem zespołu i najlepiej zbierającym spotkania. 15 zbiórek to zresztą rekordowe osiągnięcie całej niedzielnej kolejki w NBA. Polak grał 36 minut, trafił 11 z 20 rzutów z gry (to jego rekordy kariery), oraz dwa z czterech wolnych, zebrał cztery piłki w ataku (wyrównany rekord sezonu) i 11 w obronie (rekord sezonu), miał blok, dwie straty, trzy faule, dwa razy dał się zablokować rywalom.
Początek meczu nie był jednak najlepszy dla Gortata, jak i dla jego drużyny. Polski środkowy, będący przed tym spotkaniem liderem NBA w skuteczności z gry (63,3 procent), nie trafił w czterech pierwszych akcjach. W zespole gości nie mylił się praktycznie tylko Nash. Do przerwy Spurs trafiający 48 procent swoich rzutów (Suns - 38 procent) powiększali przewagę, która na początku trzeciej kwarty wynosiła już 18 punktów (60:42). Od tego momentu zaczął się okres lepszej gry Phoenix, a szczególnie Gortata, który do 10 punktów zdobytych do przerwy, tylko w trzeciej kwarcie dorzucił dziewięć, trafiając w tym okresie cztery z sześciu rzutów z gry. Znajdował drogę do kosza zarówno po dwójkowych akcjach z Nashem, jak i rzutami z półdystansu czy dobitkami po zbiórkach w ataku.
W całym spotkaniu jedyny Polak w NBA rywalizował ze słynnym środkowym Spurs Timem Duncanem. Transmitująca mecz stacja ESPN pokazywała nawet w pewnym momencie planszę zatytułowaną „porównanie gwiazdorów", prezentując osiągnięcia obydwu koszykarzy. Polak wyszedł z tej rywalizacji obronną ręką. Duncan zakończył mecz z dorobkiem 24 punktów i 11 zbiórek, ale to właśnie drużyna reprezentanta USA, urodzonego na Wyspach Dziewiczych, cieszyła się ze zwycięstwa.
W połowie czwartej kwarty po ostatnim w meczu trafieniu Marcina Gortata z podania Nasha przewaga gospodarzy zmalała do pięciu punktów (92:87), ale na więcej Duncan, Tony Parker i Richard Jefferson już nie pozwolili.