Przed rozpoczęciem drugiej części rozgrywek można było mieć obawy o formę mistrzów Polski, którzy wcześniej grali tylko w Eurolidze i rosyjskiej lidze VTB, a opuścili rywalizację w kraju. Do tego doszło jeszcze zamieszanie ze zwolnieniem w lutym trenera Tomasa Pacesasa. Obawy okazały się jednak niepotrzebne, bo Andrzej Adamek i jego zawodnicy poradzili sobie znakomicie.
Do ostatniej ligowej kolejki Asseco Prokom przystępował z pozycji lidera, a dogonić mógł go już tylko rywal zza miedzy – Trefl Sopot. Kiedyś kibice we Wrocławiu śpiewali: "Cała Polska w cieniu Śląska", a teraz wszystko, co najlepsze w polskiej koszykówce, znajduje się w Trójmieście.
Nic dziwnego, że spotkanie tych dwóch drużyn, w dodatku decydujące o pierwszym miejscu w tabeli, wywołało wielkie zainteresowanie.
Do hali Ergo Arena, leżącej na granicy Gdańska i Sopotu, przyszło aż 10 152 kibiców, co jest nowym rekordem frekwencji na dyscyplinach halowych w Polsce. Poprzedni najlepszy wynik został ustanowiony w listopadzie 2010 r. – również na meczu tych dwóch zespołów.
Przed spotkaniem w statystykach faworytem byli mistrzowie Polski, którzy wygrali osiem spotkań z Treflem z rzędu. Ale na parkiecie nie było tego widać. Jeszcze na 40 sekund przed końcem zawodnicy Trefla przegrywali tylko różnicą czterech punktów i mieli piłkę. Wtedy jednak górę wzięły nerwy. Piłka po dwóch kolejnych rzutach w jednej akcji nie wpadła do kosza, a zwycięstwo 77:73 mistrzom Polski zapewnił Jerel Blassingame.