Chcę być liderem Phoenix

Marcin Gortat o lidze NBA, która ruszyła we wtorek, o życiu bez Steve'a Nasha i dowodzeniu drużyną

Publikacja: 31.10.2012 02:09

Marcin Gortat gra w Phoenix Suns od grudnia 2010 roku

Marcin Gortat gra w Phoenix Suns od grudnia 2010 roku

Foto: AFP

Rz: To będzie pierwszy sezon bez Steve'a Nasha. Dużo trudniej gra się w Phoenix Suns bez niego?

Marcin Gortat:

Steve jest jednym z najlepiej podających w historii NBA i gra z nim była czystą przyjemnością. Na pewno było mi o wiele łatwiej zdobywać punkty. Dam sobie radę, chociaż przestawienie się na grę bez niego będzie lekkim szokiem. Trzeba wielu spotkań, żeby w pełni odnaleźć się w nowym systemie i z nowym rozgrywającym.

Czy Gorana Dragicia da się do Nasha porównać?

Goran wie, że od naszych akcji będzie dużo zależeć i musimy zbudować tę chemię, którą miałem ze Steve'em. Dragić to inteligentny rozgrywający, wie, nad czym trzeba pracować. Mam nadzieję, że na koniec sezonu będzie się mówiło o duecie Gortat–Dragić.

Miał pan mniej ćwiczeń na siłowni, jest dzięki temu szybszy, został pan nazwany „Polską Gazelą", ale czy nie utrudni to walki pod koszem?

Na pewno straciłem trochę masy i siły, więcej biegałem i skakałem, ale w NBA u środkowych bardzo liczy się siła. Teraz na tym polu trochę odstaję. W najbliższych tygodniach muszę przerzucić trochę stali na siłowni, żeby walczyć z najlepszymi.

W Phoenix Suns mało kto wierzy, eksperci typują was do przedostatniego miejsca w Konferencji Zachodniej. Tylko Clyde Drexler i Steve Nash mówią, że macie szansę na sprawienie niespodzianki.

Tylko od nas zależy, jakim zespołem będziemy. Cieszymy się, że są ludzie, którym możemy coś udowodnić. Będzie nam miło spojrzeć im w twarz i zaśmiać się na koniec sezonu z tego, co o nas wypisywali.

W Los Angeles Lakers spotykają się dwaj zawodnicy, którzy mieli największy wpływ na pana karierę w NBA: Steve Nash i Dwight Howard. Stworzą taki duet, jaki pan stworzył z Nashem?

Może im być trudno, ponieważ ich style gry do siebie nie pasują. Dwight lubi wypracować sobie pozycję pod koszem, a Steve uwielbia podawać i potrzebuje partnera ruchliwego, który będzie stawiał mnóstwo zasłon i dużo biegał za jego plecami. Howard gra zupełnie inaczej niż ja, ale Nash jest na tyle dobrym zawodnikiem, że do każdego partnera się dostosuje.

Po przyjściu Nasha i Howarda nie będzie w Lakers zbyt wielu silnych osobowości? Nie powtórzy się wariant, kiedy byli tam Kobe Bryant i Shaquille O'Neal? Bryant już zapowiada: to jest moja drużyna, Howard zacznie dowodzić, kiedy ja odejdę.

Zgadza się, Howard o tym wie, że dopóki w Los Angeles jest Kobe, to nie może skakać w szatni zbyt wysoko. Bryant jest zawodnikiem, który dał tej drużynie pięć tytułów mistrzowskich. Każdy zdaje sobie sprawę, że to jest jego drużyna i to on będzie decydował o tym, co tam się dzieje. Dwight dorasta do bycia dowódcą, ale na pewno gra u boku Bryanta pomoże mu być jeszcze lepszym liderem w przyszłości.

Z Phoenix dla odmiany odszedł przywódca. Kto zamiast Nasha może być liderem w szatni i na parkiecie? Jest teraz szansa, że kimś takim stanie się pan?

Lider to zawodnik, który poprowadzi drużynę do zwycięstwa. Mamy takiego gracza jak Jermaine O'Neal, który jest w NBA już 16 lat, niejedno widział, słyszał i osiągnął. On będzie mówił najgłośniej i dowodził w szatni. Będę go wspierał z całych sił, ale żeby być liderem nie tylko na parkiecie, trzeba sobie zdobyć przychylność reszty zawodników. Powoli do tego dążę, ale to musi potrwać jakiś czas. To będzie dla mnie wielkie wyzwanie, żeby kiedyś stać się liderem tego zespołu i kapitanem.

Jermaine O'Neal to groźny rywal do gry w pierwszej piątce?

Sprawa jest jasna: Jermaine wie, że będzie moim zmiennikiem, ja z kolei zdaję sobie sprawę, że będę zaczynał mecze w pierwszej piątce. On ma mi pomóc, przekazać swoje doświadczenie, a ja postaram się od niego nauczyć jak najwięcej. Mam dla niego wielki szacunek za to, co osiągnął. Jeśli o mnie chodzi, to przede wszystkim cieszę się, że jestem w wyśmienitej formie fizycznej. Przed sezonem zmienił nam się mocno skład, ale rozumiemy się z kolegami coraz lepiej. Sparingi nie dają pełnego obrazu i dopiero po 20-30 meczach sezonu oceny będą miarodajne.

Kto jeszcze oprócz Miami Heat i Los Angeles Lakers będzie się liczył w walce o mistrzostwo?

Nie możemy zapomnieć o zespole z Oklahomy, San Antonio Spurs, o Bostonie, o Chicago Bulls. To są ekipy, które śmiało mogą powalczyć o mistrzostwo. Ten sezon zapowiada się naprawdę ciekawie. NBA jest nieprzewidywalna, przewidywalna nigdy nie była.

Koszykówka
Ruszają play-offy NBA. Nikt nie chce na emeryturę
Koszykówka
Gwiazdy NBA w Polsce. Atrakcyjne losowanie reprezentacji Polski
Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji