Trasa, podobnie jak dzień wcześniej w supergigancie pań, była niezwykle trudna, przejechać bezbłędnie 2172 metry (z różnicą wysokości 637 m) w zasadzie się nie dało. Szalone skręty i skoki na odległość 40 m przy prędkości ponad 100 km/godz. to było wyzwanie nawet dla największych mistrzów. Ósemka z pierwszej trzydziestki nie dojechała do mety.
Kandydatów do zwycięstwa było wielu, klasyfikacja Pucharu Świata raczej nie podpowiadała kto jest najsilniejszy, w tym sezonie nikt nie wygrał supergiganta dwa razy. Dominik Paris, doświadczony alpejczyk z włoskiej części Tyrolu wystartował wcześnie, jechał z nr 3. Czas – 1.24,20 nie prowokował do wielkiej radości, bo Włoch po błędzie przed metą na pewno stracił kilkanaście lub kilkadziesiąt setnych sekundy.