Decydowała zwykła większość podczas pierwszego dnia 134. sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w centrum konferencyjnym SwissTech w Lozannie. Przewodniczący MKOl Thomas Bach odczytał z koperty wynik głosowania: „Milano Cortina"! i Włosi mogli się cieszyć. Wygrali z ofertą Sztokholmu i Are z małym udziałem łotewskiej Siguldy.
Po azjatyckich wojażach do Pjongczangu (2018) i Pekinu (2022) igrzyska zimowe wrócą za niespełna siedem lat do Europy. Stało się to oczywiste już kilka miesięcy temu, gdy z siódemki wstępnych kandydatur zostały tylko dwie. Wcześniej wycofał się Sion (Szwajcaria), którego ofertę podważyło referendalne „nie" mieszkańców kantonu Valais. Z powodu sprzeciwu obywatelskiego zrezygnowały także Graz (Austria) i Calgary (Kanada).
Japońskie Sapporo wykazało tylko wstępne zainteresowanie, by zaraz przenieść je na igrzyska zimowe w 2030 roku. Turecką ofertę miasta Erzurum odrzucił MKOl z powodów organizacyjnych, konkretnie poważnych niedostatków w dziedzinie transportu i telekomunikacji.
Członkowie komitetu nie mieli więc wyboru: w rywalizacji zostały Sztokholm i Mediolan, których propozycje początkowo uważano za najsłabsze.
Z Mediolanu do Cortiny nie jest blisko (drogą lądową ponad 400 km), lecz Włosi mogli pochwalić się większym społecznym poparciem dla igrzysk (83 proc. głosujących). Na uroczystość otwarcia przeznaczono legendarny 80-tysięczny stadion piłkarski San Siro, zamknięcie imprezy odbędzie się w stylowym amfiteatrze w Weronie.