28-letni Rosjanin kilka lat temu wpadł na stosowaniu EPO (erytropoetyna). Został zdyskwalifikowany, federacja anulowała jego wyniki. Nie startował przez dwa lata, wrócił na trasy w sezonie 2016/17. Rywale się wściekali, nie chcieli podawać mu ręki. On najpierw rok temu przywiózł z mistrzostw świata srebro i brąz, a teraz w Antholz-Anterselvie wywalczył złoto.
Drugi do mety dobiegł Quentin Fillon Maillet, którego Francuzi od lat kreują na następcę wybitnego Martina Fourcade’a. Francuz szybko strzelał i fenomenalnie pobiegł – położoną 1600 m n.p.m. trasę pokonał 11 sekund szybciej niż Rosjanin – ale zaliczył jedno pudło. Trzeci był Fourcade, który zdobył tym samym swój 26. medal mistrzostw świata. Niewykluczone, że to dla niego ostatnia taka impreza w karierze.
Rozczarował faworyt, młodszyy z braci Boe. Norweg miał jedno pudło, w biegu przegrał z Mailletem o 17 sekund. Wystarczyło to do piątego miejsca. Johannesa wyprzedził jeszcze starszy brat, bezbłędny tego dnia na strzelnicy Tarje Boe. W czołówce znalazło się trzech Francuzów, bo szósty był Emilien Jacquelin.
Miłą niespodziankę sprawił Guzik. Dwudzieste czwarte miejsce to wręcz sensacja, Polak nigdy w życiu nie zakończył zawodów wyżej. Przez całą karierę w czołowej „czterdziestce” PŚ był tylko pięć razy, teraz punkty zdobył po raz szósty. Nasz biathlonista był tego dnia jednym z dziesięciu bezbłędnych zawodników, a krążki strącał błyskawicznie – miał na strzelnicy szesnasty czas.
Teraz Guzika czeka rywalizacja w biegu pościgowym. Start w panów w niedzielę o 15:15. Wcześniej, o 13:00, na trasę wyjadą panie: Monika Hojnisz-Staręga, Kinga Zbylut, Magdalena Gwizdoń i Kamila Żuk.