Najpierw były poranne kwalifikacje – 51 uczestniczek, dwie trasy, jeden przejazd – jak los dał – na trasie niebieskiej lub czerwonej. Maryna Gąsienica-Daniel spisała się doskonale – miała na niebieskim torze trzeci czas, w sumie czwarty, nawet jeśli trasy nie były identyczne, wynik był bardzo obiecujący.
Liderkami konkurencji po kwalifikacjach zostały Szwajcarka Wendy Holdener oraz Słowenki Meta Hrovat i Tina Robnik, ale papierowe klasyfikacje w tej konkurencji sprawdzają się rzadko. Wśród tych, które nie ukończyły wstępnego wyścigu była liderka PŚ Słowaczka Petra Vlhova. Do finałów awansowała najlepsza szesnastka.
W pierwszym przejeździe 1/8 finału Maryna Gąsienica-Daniel miała za rywalkę Estelle Alphand, córkę sławnego francuskiego zjazdowca Luca Alphanda. Czerwony tor sprzyjał wygrywaniu, Polka pokonała Szwedkę (po mamie) o całe 0,50 s. Po zmianie stron, na trasie niebieskiej wystartowała z taką przewagą i, choć łatwo nie było, na mecie pozostało jej jeszcze 0,09 s zapasu.
W ćwierćfinale przeciwniczką Polki została Katharina Liensberger, dobra slalomistka z Austrii. Znów start Maryny po trasie czerwonej i znów świetny przejazd, ponownie 0,50 s przewagi nad rywalką. Dużo, choć były wcześniej przykłady, że do odrobienia. W rewanżu Liensberger zwyciężyła jednak o 0,95 s, awansowała do pierwszej czwórki. Start Polki i tak wart był braw. Miejsce 5-8. w każdej konkurencji mistrzostw świata to dla polskiego narciarstwa alpejskiego sukces wyjątkowy.
Pary półfinałowe utworzyły Katharina Liensberger (Austria) – Paula Moltzan (USA) oraz Tessa Worley (Francja) – Marta Bassino (Włochy). Austriaczka wygrała z Amerykanką z bardzo dużą przewagą (1,27 s), Włoszka pokonała Francuzkę tylko dlatego, że wygrała drugi przejazd, bo łączny czas panie miały identyczny.