Dwie Kryształowe Kule, jakie dostała za ubiegłoroczne sukcesy (duża za zwycięstwo w klasyfikacji ogólnej PŚ, mała za zjazd) trzymała jeszcze do niedawna na stole w kuchni. Ślub z Thomasem Vonnem, byłym narciarzem z reprezentacji, wzięła w październiku 2007 roku. Wtedy, po przeprowadzce z Vail w stanie Colorado, zaraz trzeba było jechać do Austrii, na zawody. Wiosna nie była lepsza – tylko trochę urlopu, a w lecie jazda na lodowce w Chile. Jeszcze doroczna wizyta w Europie u producentów nart, potem treningi w stałej bazie ekipy USA w austriackim Kirchbergu. Na prowadzenie gospodarstwa domowego w stanie Utah czasu nie ma.
W wywiadach powtarza: – Chyba wciąż nie wiem, co to jest sukces. Kiedyś myślałam, że zmienia życie, z wielkim szacunkiem patrzyłam na sławy mojego sportu, ale sama czuję się wciąż tą samą małą Lindsey.
Zaczęła marzyć o sławie w miejscu, które trudno uznać za wylęgarnię talentów narciarskich. Córka prawników z Minnesoty jeździła beztrosko po pagórkach nieopodal Burnsville, miejscowości, gdzie najwyższe wzgórze sięgało może z 300 metrów. Dom miała bogaty, rodzice kupowali dziewczynce najlepszy sprzęt, zatrudnili najlepszego instruktora w okolicy, który początkowo mówił: „Biedny ojciec, przyprowadził mi małego żółwia”. Potem zmienił zdanie.
Kiedy ojciec Alan Kildow, były narciarz, także zauważył w córce talent podjął decyzję – cała rodzina z piątką dzieci (Lindsey jest najstarsza) zamieszka w ośrodku narciarskim w Vail, tam różnica wzniesień przekracza tysiąc metrów, są setki wyciągów, ćwiczy amerykańska kadra juniorów, są warunki wymarzone do trenowania narciarstwa alpejskiego. Cel był jasny, dziewczyna miała odnieść sukces.
Lindsey przestała chodzić do szkoły, to nauczyciele przychodzili do niej, gdy miała czas na naukę. Jej zasadniczym zajęciem stał się trening, zaczęły się także częste wyjazdy do Europy. Miała wtedy 12 lat i nie zbuntowała się. – Było trudno, ale takie działanie było konieczne – powtarza do dziś.