Byłem z niej dumny, tak samo jak z Kornelii Marek i Sylwii Jaśkowiec, które pobiegły nawet lepiej niż potrafią. To była sztafeta ich życia, ale wierzę, że w Vancouver będzie jeszcze lepiej niż tutaj. To cud, że w kraju, gdzie nie ma narciarskich tras, brakuje sprzętu i trenerów można biegać na tym poziomie. Ileż ja odebrałem w ostatnich latach telefonów i nie wiedziałem co odpowiedzieć, gdy obcy ludzie pytali mnie: Panie mistrzu świata, gdzie tu można pobiegać? Moja córka Paulina, reprezentantka Polski ma jedną parę nart. Trudno w to uwierzyć, ale tak jest. W biegu łączonym leciała łyżwą na jednej swojej narcie i drugiej Sylwii Jaśkowiec. Ale najważniejsze, że każda z dziewczyn ma błysk w oku i chęć do pracy. Tu chyba wreszcie uwierzyły, że to co robią ma sens.
[b]Co pan sobie pomyślał po pierwszej zmianie, gdy Polska była na pierwszym miejscu?[/b]
Justyna jest w formie, mimo ciężkich warunków biegła lekko. Nie byłem więc zdziwiony, że konkurentki zostały z tyłu. Dla niej to był tylko mocny trening przed sobotnią trzydziestką, ale nie oszczędzała się na trasie i bardzo pomogła pozostałym dziewczynom.
[b]Czy sukcesy Kowalczyk mogą sprawić, że powstaną wreszcie trasy, których nie ma i będzie więcej pieniędzy przeznaczonych na szkolenie najmłodszych?[/b]
Edek Przybyła, mój kolega z Zakopanego dzwonił wczoraj do mnie i mówił, że ludzie walą drzwiami i oknami i pożyczają narty biegowe. Po złotym medalu wzięli wszystkie jakie miał w Imperialu. Czterdzieści par. Gdyby miał sto, też by wzięli.
[b]Pan czasami jeszcze biega?[/b]