Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) przedłużyła zawieszenie cyklu World Tour do 1 sierpnia. Dokładna data planowanego w dniach 5–11 lipca TdP ma być znana w najbliższych tygodniach.
– Bierzemy pod uwagę, że na trasie nie będą mogli się pojawić kibice, że w tym roku wyścig będzie przede wszystkim wydarzeniem medialnym. Umowy z telewizjami i sponsorami są stałe i niezagrożone. Kalendarz będzie napięty, dlatego rozważamy także zmniejszenie liczby etapów z siedmiu do pięciu. Będziemy rozmawiać z miastami. Tym, które w tym roku nie będą miały szansy gościć kolarzy, zaproponujemy organizację w kolejnych latach – mówi „Rzeczpospolitej” dyrektor wyścigu Czesław Lang.
Paradoksalnie zmiana terminu może wyjść TdP na dobre. Być może do Polski przyjadą głodne ścigania się gwiazdy i potraktują ten start jako sprawdzian przed Tour de France.
O tym, że dotrzymanie pierwotnego terminu Wielkiej Pętli (27 czerwca) będzie trudne, mówiło się od kilku dni. Gdy prezydent Emmanuel Macron zapowiedział, że imprezy masowe we Francji będą mogły być organizowane najwcześniej w połowie lipca, stało się jasne, że trzeba szukać nowej daty. Dyrektor TdF Christian Prudhomme mówi, że pod uwagę brany był początek sierpnia, ale po konsultacji z lekarzem UCI profesorem Xavierem Bigardem ustalono, że wyścig powinien ruszyć najpóźniej, jak to możliwe. Wystartuje więc 29 sierpnia z Nicei i potrwa do 20 września.
– Zawodnicy potrzebują co najmniej dwóch miesięcy na przygotowania, w tym miesiąc na treningi. To będzie najpóźniejszy TdF w historii – przyznaje w rozmowie z „L'Equipe" Prudhomme. Organizatorzy podkreślają, że „przeprowadzenie imprezy w jak najlepszych warunkach jest kluczowe ze względu na jej oglądalność i znaczenie dla gospodarki".