Na trudne, kręte trasy w Oberhofie Sikora zawsze wraca z przyjemnością. Tutaj zdobył kiedyś srebro mistrzostw świata, stąd wyjeżdżał rok temu jako pierwszy polski lider Pucharu Świata. I właśnie w Turyngii, na jednym z najważniejszych dla biatlonu stadionów, pierwszy raz w tym sezonie wyciągnął z radości ręce w górę wjeżdżając na metę. Przegrał w biegu masowym na 15 km tylko z Ole Einarem Bjoerndalenem (91. zwycięstwo w Pucharze Świata) i sensacją sezonu, Amerykaninem Timem Burke'em. Polak wreszcie pokonał swoje demony na strzelnicy. Spudłował wprawdzie trzy razy w pozycji stojącej, ale jak na cztery serie strzałów i fatalną pogodę w Oberhofie to bardzo dobry wynik. Dzień wcześniej Sikora w sprincie zajął 30. miejsce i w dwóch seriach pomylił się pięciokrotnie. - Liczyłem, że Tomek będzie raz w pierwszej dziesiątce, ale przy takiej pogodzie mogło się zdarzyć wszystko. To jest biatlon, sport nieporównywalny z niczym innym. W biegach narciarskich, jak ktoś jest w formie, to może, za przeproszeniem, mieć w d... wiatr i śnieg. My nigdy nie możemy. Jedno pudło, i lecisz w dół. Bjoerndalen przyjechał na igrzyska w Turynie perfekcyjnie przygotowany, a nie wygrał żadnego biegu - mówi trener polskiej kadry Roman Bondaruk.
Przez cały weekend biatloniści startowali albo we mgle, albo w śnieżnej zamieci, na takim mrozie, że na strzelnicy drętwiały palce. W sprincie tylko jeden ze 110 zawodników (Szwed Carl-Johan Bergmann) był bezbłędny. Bjoerndalen przestrzelił w pozycji stojącej cztery strzały na pięć. Sikora pomylił się trzy razy w pozycji leżącej i dwa razy w stojącej.
Sukces w Oberhofie przyszedł w świetnym momencie, to była dla Polaka jedna z ostatnich okazji żeby nabrać pewności siebie przed wyjazdem do Vancouver. Wicemistrz olimpijski z Turynu w biegu masowym sezon igrzysk zaczął fatalnie. Podczas przygotowań był przeziębiony, w pierwszych startach szukał formy, denerwował się na strzelnicy. W poprzednim sezonie był jedynym biatlonistą, który w żadnym starcie nie wypadł poza czołową dwudziestkę. W obecnym, przed przyjazdem do Oberhofu, tylko dwa razy się do niej dostał: był 6. i 16. w Pokljuce. Dwa razy wypadł poza 70. miejsce.
Zła seria minęła po przerwie świątecznej i wysokogórskich treningach w Anterselvie, gdzie po zgrupowaniu kadry Sikora został na dwa dni samotnych ćwiczeń. Wrócił z Włoch prosto na zawody w Oberhofie. Już dawno zdecydował, że nie wystartuje w Ruhpolding, gdzie zawody są w najbliższy weekend. Przed igrzyskami został mu więc jeszcze tylko jeden PŚ, właśnie w Anterselvie. Zawody we Włoszech są za dwa tygodnie. Będzie tam bieg na 20 km, sprint i bieg pościgowy. Po nich biatloniści mają wolne aż do igrzysk. Sikora nie wyklucza, że w poszukiwaniu adrenaliny na początku lutego wystartuje w biegowym PŚ w Canmore. Pierwszy start w Vancouver, w sprincie - 14 lutego.
[ramka]MĘŻCZYŹNI. Sprint - 10 km: 1. J. Ustiugow (Rosja) 28.45,0 (3 rundy karne); 2. M. Greis (Niemcy) strata 2,8 (2); 3. C.-J. Bergman (Szwecja) 8,2 (0);... 30. T. Sikora 1.44,8 (5); 69. M. Kobus 3.34,8 (5); 90. Ł. Szczurek 4.29,2 (4); 97. A. Kwak (wszyscy Polska) 5.14,5 (6).