W sobotę slalom gigant kobiet, w niedzielę slalom gigant mężczyzn, potem są trzy tygodnie przerwy na ostatnie poprawki formy
Tyrol ma ten przywilej od lat, zawody w Soelden otwierają rywalizację już 13. raz. Dlaczego w Austrii, wiedzą wszyscy, dlaczego sporo czasu przed regularnym sezonem – też. Nie ma lepszego sposobu promocji turystyki narciarskiej niż widok pędzących w słońcu sportowców, zwłaszcza na tle pięknie ośnieżonych alpejskich szczytów.
Wszyscy przyzwyczaili się, że alpejska zima zaczyna się wcześnie, że trzeba przypomnieć góry światu.
Oficjalna kontrola tras wypadła dobrze. Tam, gdzie było niebezpieczeństwo zniknięcia śniegu, przykryto go folią, by przetrwał i się nie pobrudził. Prognozy pogody też są doskonałe (-4 stopnie i sporo słońca zza chmur). Z frekwencją również kłopotu nie będzie. Wyścigi w Soelden to dla większości ekip przedłużenie solidnego jesiennego treningu na lodowcach obok. Otwarcie sezonu bez gwiazd nie miałoby smaku. Będą mistrzowie olimpijscy i mistrzowie świata, nie wyłączając bohaterów z Vancouver. Bode Miller, Lindsey Vonn, Julia Mancuso, Ted Ligety – najlepsi Amerykanie są w Austrii od ponad miesiąca i traktują ten start bardzo poważnie. Niemka Maria Riesch, podwójna mistrzyni igrzysk w Kanadzie, także stanie na starcie.
Inauguracja będzie ciekawa także dlatego, że reprezentacja Austrii ma pokazać, na co ją stać, pod ręką nowego głównego trenera Mathiasa Bertholda. Przepustką Bertholda do pracy z kadrą były sukcesy, jakie osiągał po siedmiu latach prowadzenia reprezentacji Niemiec – trzy złote medale w Vancouver dopełniły dzieła. Poprzedni szkoleniowiec Toni Giger stracił pracę z oczywistych powodów: brak jakiegokolwiek medalu olimpijskiego w Vancouver, brak zeszłej zimy zwycięstwa w zjeździe mężczyzn – królewskiej konkurencji alpejskiego PŚ. Posadę trenera mógł może uratować Benjamin Raich, zdobywając Wielką Kryształową Kulę, ale jak pech, to pech, Raicha wyprzedził Szwajcar Carlo Janka i austriacka duma ucierpiała jeszcze bardziej.