– Odwołujemy się. Nie mam zamiaru dostawać po głowie za niewinność – mówi „Rz” Justyna Kowalczyk po drugiej już w tym sezonie dyskwalifikacji w sprincie. W Kuusamo wykluczono ją z finału za zbyt dużo kroków stylem łyżwowym, wczoraj w Davos została przesunięta z trzeciego na szóste miejsce za zabiegnięcie drogi Kikkan Randall na ostatniej prostej. – W Kuusamo popełniłam błąd, tutaj nie. Mam na to dowód: zapis z najważniejszej kamery, umieszczonej na wprost finiszu. Jury zdyskwalifikowało mnie na podstawie innych ujęć, z boku. Nic z nich nie wynika – mówi „Rz” Justyna Kowalczyk.
Sytuacja nie była jednoznaczna. Amerykańska wicemistrzyni świata w sprincie atakowała skrajnym prawym torem, Polka, broniąc trzeciego miejsca, też się tam przesunęła i zmusiła rywalkę do zmiany rytmu. Wszystko działo się na granicy strefy, w której zaczynają się tzw. korytarze, czyli cztery tory do finiszu. Za zmianę toru w tej strefie można dyskwalifikować, ale zmiana przed nią jest dozwolona.
[srodtytul]Protestujcie![/srodtytul]
– Na nagraniu, do którego dotarliśmy, widać, że na przeskoczenie z drugiego toru na pierwszy, skrajny, decyduję się jeszcze przed strefą. Jej początek wyznaczają choinki. Złożyliśmy odwołanie, jury je odrzuciło, ale teraz jest to nagranie. Polski Związek Narciarski złoży wniosek do Komisji Apelacyjnej FIS – tłumaczy Justyna.
Gdyby nie decyzja sędziów, wyjeżdżałaby z Davos zadowolona. W sobotę pierwszy raz stanęła tam na podium, na 10 km stylem klasycznym przegrała tylko z nieziemsko mocną Marit Bjoergen. A wczoraj pobiegła w sprincie stylem dowolnym najlepiej w karierze. Dotychczas tylko cztery razy docierała w tej konkurencji do finału. Raz już była trzecia, w poprzednim sezonie w Rybińsku, ale w Rosji obsada nie była najmocniejsza, a w Davos biegły najlepsze sprinterki. Na mecie finału przed Polką były tylko Bjoergen i mistrzyni świata w sprincie krokiem łyżwowym Arianna Follis. Potem jednak sędziowie zmienili kolejność. Przewinienie Polki oceniali szef biegów w FIS Szwajcar Juerg Capol, jego francuski asystent Pierre Mignerey oraz sędzia fiński, estoński i dwóch szwajcarskich. – Estończyk powiedział nam: składajcie protest – opowiada Kowalczyk. Mówi o tym spokojnie, ale na spotkaniu z jury puściły jej nerwy. – Zapytałam ich na pożegnanie: mam się przygotowywać do mistrzostw świata w Oslo, czy dacie mi czerwoną kartkę tylko za to, że żyję? Odpowiedzieli, żebym się spokojnie przygotowywała.