Na Bjoergen nie było mocnych, od kiedy Justyna wygrała z nią bieg na 30 km na igrzyskach. Po powrocie z Vancouver Norweżka zwyciężała w każdych zawodach PŚ, do których stanęła. Zdarzały jej się tylko porażki w etapach wyścigów: w szwedzkim finale sezonu i w niedawnym Ruka Triple, ale całe wyścigi wygrywała, a FIS etapów nie uznaje za oddzielne zawody.
Dziś mijałby rok od jej ostatniej porażki, w sprincie w Otepaeae, ale seria skończyła się już w sobotę. Bjoergen wróciła do startów po czterech tygodniach przerwy, bez problemów wygrała kwalifikacje w Libercu, potem ćwierćfinał. Ale w półfinale nie potrafiła uciec rywalkom, została zablokowana, aż w końcu na jednym ze zjazdów wpadła na Katję Visnar. Zaczęło się od tego, że Słowenka (dziewczyna Oli Vigena Hattestada, norweskiego sprintera, który w Libercu wygrał rywalizację mężczyzn) straciła równowagę. I gdy Bjoergen mijała ją zewnętrznym torem, sczepiły się nartami, a potem kijkami.
Zdenerwowana Marit już do końca biegu nie odzyskała rytmu ani spokoju, zbyt późno zaczęła finiszować. Przybiegła trzecia za Norweżką Celine Brun-Lie i Francuzką Laure Barthelemy, niewiele brakowało, by przegrała również ze Szwedką Hanną Brodin. Zajęła w sprincie siódme miejsce, odrobiła tylko 36 pkt do nieobecnej w Libercu Kowalczyk. – Każda seria się kiedyś skończy. Jestem w dobrej formie, choć może potrzebuję jeszcze kilku biegów, żeby wrócić do tej najlepszej – mówiła za metą Bjoergen. A w niedzielę poprowadziła Norweżki do zwycięstwa w sprincie drużynowym.
Za tydzień pierwsze od ponad miesiąca starcie Kowalczyk z Bjoergen na ulubionych trasach Polki w Otepaeae. W sobotę bieg na 10 km st. klasycznym, ostatnia przed MŚ próba w tej konkurencji. W niedzielę sprint klasykiem. Dla Kowalczyk to będzie pierwszy start od Tour de Ski. Pojutrze wyjeżdża do Estonii z Włoch. Po TdS została niedaleko Val di Fiemme, by trenować w wysokich górach, zresztą do mistrzostw w Oslo będzie zjeżdżać z gór tylko na starty w PŚ.
[ramka]Sprinty PŚ w libercu