– W środę odwiedzimy go razem z doktorem Aleksandrem Winiarskim, przywieziemy sprzęt do USG, jeszcze raz zbadamy kolano. Szanse na start w Willingen? 50 na 50. Tak jak przed inauguracją sezonu, gdy kolano go bolało po upadku w Lillehammer i musieliśmy zdecydować, czy poleci do Kuusamo – mówi „Rz” Rafał Kot, były fizjoterapeuta kadry, pomagający Małyszowi.
– Rozmawiałem z nim w poniedziałek. Robi sobie zabiegi i jest dobrej myśli. Nic się z kolanem nie dzieje, więzadło jest tylko lekko naciągnięte, ale boli. Przy upadku w Zakopanem narta trafiła go krawędzią – to tak, jakby walnąć się młotkiem w piszczel – tłumaczy Kot. – Adam uderzył też o śnieg ręką, głową, klatką piersiową. I zaczyna to czuć, bo minął szok. Żaden z tych urazów nie jest poważny. Ale jeszcze ze dwa dni będzie boleć.
Trener Hannu Lepistoe jest za tym, by niczego nie robić na siłę, nie chce ryzykować miesiąc przed mistrzostwami świata. Czwarty w PŚ Małysz ma 201 pkt przewagi nad piątym Tomem Hilde, więc z Willingen może spokojnie zrezygnować. Starty w następnych konkursach nie są zagrożone.