Nie było oczekiwanego pojedynku Yu Na Kim i Mao Asady na lodowisku w Moskwie. Choć słynnej Koreance udało się zdobyć srebrny krążek, to trudno określić jej powrót na taflę jako bardzo udany. Najpopularniejsza twarz Korei, nie startowała w żadnych zawodach od ubiegłorocznych mistrzostw świata. Jej występ był więc gorączkowo wyczekiwany.  Koreańska maszyna nie zadziałała już w programie krótkim, ale sędziowie nieco przymknęli na to oko. Jej „ List do Korei" nie spotkał się jednak z tak wielką przychylnością. Przygaszona i z błędami prezentowała się Koreanka.

Jeszcze gorzej wypadła druga z murowanych faworytek czyli Mao Asada. Ubiegłoroczna mistrzyni świata i odwieczna rywalka Koreanki wylądowała dopiero na szóstej pozycji.  Wytłumaczeniem dla Japonki może być jednak ambicja. Asada zdecydowała się na zmianę krytykowanej techniki swoich skoków, mimo że osiągnęła nimi tak wiele. Wszystko z myślą o igrzyskach w Sochi.

Na najwyższym podium jej rodaczka Miki Ando. Jak zwykle bez wielkich emocji, ale bezbłędnie. To już drugi tytuł mistrzowski tej zawodniczki w karierze.

Niespodzianką są wysokie pozycje łyżwiarek europejskich, które od lat były nokautowane przez swoje azjatyckie i północnokoreańskie koleżanki.  Brąz po wielu sezonach znów wywalczyła Carolina Kostner, jedna z najbardziej nierówno startujących zawodniczek. W jej wypadku „należało się" brzmi już dumnie. Wielokrotnie już przeceniano bowiem występy Włoszki.

W czołówce także dwie Rosjanki Alena Leonowa i Ksenia Makarowa, którym jednak wciąż daleko do klasy swoich słynnych poprzedniczek  jak Iriny Slutskiej, zasiadającej dzisiaj w loży komentatorskiej.