Gdy w końcu czerwca Kinga Baranowska, Fabrizio Zangrilli z kucharzem wyprawy i pomocnikiem dotarli do bazy pod K2 (5100 m) od południowej strony, okazało się, że są tam jedyną ekspedycją. – Wspinamy się na drodze Basków (Cesena), tej samej, co w ubiegłym roku - relacjonuje przez telefon Kinga Baranowska.- Jest bardzo dużo śniegu. Żeby założyć II obóz (6400 m) brnęliśmy z jedynki (5800 m) przez 10 godzin w śniegu po pas. Rok temu ta trasa zajmowała nam trzy godziny. Niektóre odcinki stały się bardzo lawiniaste. Kiedy wróciliśmy po kilku dniach do dwójki, okazało się, że ptaki pożarły nasze jedzenie i rozrzuciły ekwipunek.

Baranowska i Zangrilli wspinają się w najszlachetniejszym stylu: bez używania tlenu z butli, zakładania czy korzystania z lin poręczowych, wsparcia tragarzy wysokościowych. Kiedy wymagają tego trudności terenu, obydwoje asekurują się nawzajem liną zakładając stanowiska. Czy dwuosobowy zespół ma szanse wejścia na szczyt K2? – Tak, odpowiada – Kinga. – Jeśli śnieg stwardnieje. Tymczasem więzi nas u stóp góry kiepska pogoda i wiatr. W lipcu do bazy dotarli dwaj wspinacze: Francuz i Austriak z zamiarem wspinaczki inną drogą klasyczną, Żebrem Abruzzów. Kinga Baranowska stanęła na siedmiu z 14 ośmiotysięczników, na trzech jako pierwsza Polka.

Ubiegłoroczna próbę wejścia na K2 przerwała wraz z innymi himalaistami na wys. ok. 8000 m po śmierci szwedzkiego wspinacza, który runął do przepaści z partii podszczytowych. W czerwcu tego roku zawróciła z podobnej wysokości z ataku na szczyt Makalu (8463 m) z powodu choroby Zangrillego.