Zima zimie nierówna. W Gaellivare jest biało, w Lillehammer zielono i nad skoczniami chmury. Kwalifikacje udało się rozegrać, ale jak mówi trener Łukasz Kruczek, z inauguracją sezonu tak jest, że pogoda dobra, póki pierwszy skoczek nie siądzie na belce.
Zacznie Justyna, na 10 km stylem dowolnym ze startu indywidualnego. Bieg jest od 10.30 (Polka ruszy na trasę ok. 11), niedzielna sztafeta o tej samej porze (transmisje TVP 2 i Eurosport). – Miejsce w czołowej dziesiątce bierzemy w ciemno. Trasa w Gaellivare to lewo, prawo, lewo, prawo, zakręty i krótkie podbiegi. A na zakrętach Justyna traci do Marit Bjoergen czy Charlotte Kalli – mówi „Rz” trener Aleksander Wierietielny.
Kowalczyk w pierwszych zawodach sezonu nigdy nie była wyżej niż siódma. Ale zwykle mocna jest już tydzień później, w Kuusamo, gdzie ważny jest styl klasyczny, a nie dowolny. Niedzielna sztafeta to dla Justyny (biegnie na drugiej zmianie, stylem klasycznym) mocniejszy trening, a dla koleżanek z drużyny i nowego trenera kadry Ivana Hudaca szansa na pokazanie, że fatalny poprzedni sezon poszedł w zapomnienie.
Sztafety będą w najbliższych sezonach bardzo ważne, bo tej zimy wszystkie drogi prowadzą do mistrzostw świata w Val di Fiemme, a następnej – do igrzysk w Soczi. Justyna ciemny kombinezon startowy zamienia tej zimy na biało-czerwony, podobny do tego z Vancouver.
Skoczkowie sobotni konkurs na mniejszej skoczni mają o 15, a niedzielny na dużej o 13.45, przed nim kwalifikacje. Do pierwszych zawodów zakwalifikowało się pięciu Polaków, odpadł Bartłomiej Kłusek, a Kamil Stoch awans miał zapewniony jako skoczek z czołowej dziesiątki poprzedniego PŚ. Kwalifikacje wygrał Czech Lukas Hlava, piąty był Krzysztof Miętus, Stoch w grupie z zapewnionym awansem był gorszy tylko od Andersa Bardala, który broni Pucharu Świata. Ale kilku skoczków zrezygnowało z kwalifikacji, m.in. Simon Ammann i Gregor Schlierenzauer.