– Krok po kroku – powtarza ostatnio Justyna Kowalczyk po biegach, ale w piątek to już nie był krok, tylko skok w porównaniu z 27. miejscem w Gaellivare przed tygodniem. – Jeśli porównujemy do Gaellivare, to było jak niebo i ziemia – cieszyła się po półfinale sprintu w Kuusamo. Przybiegła w nim wprawdzie trzecia za Marit Bjoergen i Jewgienią Szapowałową, a do awansu do finału z czasem, (jako tzw. lucky loser) zabrakło jednej dziesiątej sekundy. Ale siódme miejsce jest dla Justyny najlepszym początkiem weekendu w Kuusamo, od kiedy rozgrywa się tutaj etapowy wyścig Ruka Triple.
Dwa lata temu po pierwszym etapie Polka była 11., rok temu 13., a teraz jest szósta – w sprincie zajęła siódme miejsce, ale bonusowe sekundy do klasyfikacji wyścigu dolicza się do czasu eliminacji, a w nich Justyna była najlepsza. Do liderki Marit Bjoergen, która po kolizjach rywalek wygrała finał sprintu jak na paradzie, Kowalczyk traci tylko 17,6 sekundy. Rok temu traciła 43. Podium jest na wyciągnięcie ręki, oprócz Bjoergen i Kristy Lahteenmaeki Justynę wyprzedzają tylko specjalistki od sprintu.
Jeśli Polka nie straci wiele w sobotę na 5 km stylem dowolnym, to w niedzielnym biegu pościgowym, do którego wystartują w kolejności i według przewag po dwóch etapach, powinna walczyć o drugie miejsce. Bjoergen jak zwykle fruwa na początku sezonu i zapewne trzeci raz z rzędu wygra Ruka Triple. Inne najgroźniejsze rywalki są po sprincie za Justyną. Kikkan Randall traci 12,4 s, Therese Johaug aż 40,8.
– Jeszcze daleko do tego, jak potrafię biegać, zwłaszcza na podbiegach, ale jest dobrze. Nieczęsto wygrywam eliminacje, to coś mówi – tłumaczyła Justyna w rozmowie z TOK FM.
Dla Bjoergen Kuusamo to ostatni Puchar Świata przed Tour de Ski. Marit nie leci do Kanady na zawody w Quebecu i Canmore. Justyna się tam wybiera, ale wystartuje tylko w Canmore, za dwa tygodnie, potraktuje ten wyjazd jako wysokogórskie zgrupowanie połączone ze startami. I chciałaby zabrać w drogę dobre wspomnienia z Kuusamo.