Po wszystkich plagach które spadły na wczorajszy supergigant pań i wymusiły długie oczekiwanie na start tym razem pogoda trochę zlitowała się nad mistrzostwami i wprawdzie widoczność nadal była słaba, ale panowie pojechali według planu. A Ted Ligety był tym, który najlepiej ocenił, gdzie na trasie warto zaryzykować, a gdzie być ostrożniejszym. Svindala, króla szybkościowych konkurencji, intuicja zawiodła pod koniec trasy: długo zanosiło się na to, że to on zgodnie z oczekiwaniami weźmie tytuł, ale na przedostatniej bramce Norweg przegrał walkę i o złoto i srebro. Ligety miał czas 1.23,96, wygrał z przewagą 0,20 s nad de Tessieresem i 0,22 s nad Svindalem. Medal Francuza to sensacja: de Tessieres startował tylko w zastępstwie kontuzjowanego kolegi z francuskiej kadry, Johana Clareya, dowiedział się o tym niedługo przed mistrzostwami. Gdy okazało się, że ma medal, ledwo powstrzymywał łzy.
Polacy zajęli dalekie miejsca. Maciej Bydliński został sklasyfikowany na 41. pozycji - 4,97 s straty, a Michał Kłusak na 50. - 6,86 s.