Najpiękniejszy zamach na tradycję tańców na lodzie

To zdarzyło się w Walentynki 1984 roku w Sarajewie. Tego dnia Jayne Torvill i Christopher Dean wykonali najpiękniejszy w historii zamach na tradycję tańców na lodzie

Publikacja: 16.02.2013 00:01

Christopher Dean i Jayne Torvill

Christopher Dean i Jayne Torvill

Foto: Creative Commons Attribution 2.0 Generic

Mieli zdobyć ten złoty medal olimpijski, nikt nie zaprzeczy. Byli już wielokrotnie mistrzami świata i Europy, ale to, co zrobili w finale, jeszcze dziś niektórym zapiera dech. Ten pomysł dojrzewał w nich długo – zamiast obwarowanej sztywnymi regułami sędziowskimi doskonałej technicznie rutyny – wymyślili powolny, jednorodny, pełen gęstych namiętności taniec, w którym najważniejsze stały się emocje.

„Bolero" Maurice'a Ravela jako podkład muzyczny  to był znakomity pomysł. Problem w tym, że cały utwór trwa ponad 17 minut. Taniec dowolny par ma limit 4 minut z możliwością skrócenia lub wydłużenia o 10 sekund. Aranżer pracował długo i skondensował melodię tak, by nie straciła swego niepowtarzalnego charakteru, ale postawił granicę na 4 minutach i 28 sekundach, ani sekundy mniej. Torvill i Dean znaleźli wybieg. W regułach olimpijskiego startu napisano, że mierzenie czasu pokazu zaczyna się z chwilą postawienia ostrza łyżwy na lodzie. Dlatego zaczęli występ na kolanach i przez 18 sekund nie dali sędziom szansy dyskwalifikacji. Gdy Jayne Torvill pierwsza stanęła na lodzie, mieli jeszcze 4.10 minuty tańca przed sobą.

Potem zaczarowali widownię, sędziów, działaczy, rywali, wszystkich dookoła. Ich taniec oglądała w telewizorach połowa ludności Wielkiej Brytanii. Otrzymali najwyższe noty w historii tego sportu, dwanaście szóstek, sześć razy 5,9 punktu. Za wrażenie artystyczne – same szóstki.

Zmienili na zawsze swą dyscyplinę, niektórzy mówili, że wcale nie na lepsze, skoro tak bardzo zamazali granicę między kreacją artystyczną i sportem. Świat pokochał jednak ich wizję i ich walentynkowe bolero. Tańczyli jeszcze długo, sukcesy odnosili także jako profesjonaliści.

Gdyby spojrzeć na ich karierę całkiem na chłodno – właściwie nie mieli na to wielkich szans. Para amatorskich łyżwiarzy z Nottigham. Po raz pierwszy zatańczyli ze sobą w 1975 roku, gdy premierem był Harold Wilson, przeciętny Brytyjczyk zarabiał 4000 funtów szterlingów rocznie, średnie mieszkanie w kraju kosztowało 12 tysięcy. Jayne była urzędniczką ubezpieczeniową, Christopher przygotowywał się, by zostać policjantem. Ćwiczyli rano przed pracą, wieczorem po pracy i w weekendy.

Zostali mistrzami kraju w 1978 roku, potem jeszcze sześć razy. Gdy zajęli 5. miejsce w igrzyskach w Lake Placid (1980), następnie 4. w mistrzostwach świata uznali z trenerką Betty Callaway, że warto poświęcić się łyżwiarstwu na pełen etat. Udało się tylko dlatego, że decyzję wsparło rodzinne miasto, radni (z Partii Pracy) aż do igrzysk w Sarajewie finansowali ich starty i treningi. Niektórzy wprawdzie uważali, że łyżwiarze w zamian za tę szczodrość powinni trenować w Nottingham zamiast w niemieckim Oberstdorfie, gdzie mieli trzy lodowiska z dostępem po sześć godzin dziennie. Dało się jednak rajcom wytłumaczyć, że mistrzów się nie wychowa na jedynym, ciemnym i nierównym lodowisku w angielskim mieście, gdzie mogli ćwiczyć tylko po nocach.

Cztery lata później w Jugosławii spłacili dług zaufania, przeszli do historii sportu, ich nazwiska przyrosły do siebie tak bardzo, że ludzie często się dziwią, gdy słyszą, że nigdy nie byli małżeństwem. Nie byli też parą w żadnym, mniej lub bardziej romantycznym sensie, choć ich taniec tak bardzo temu przeczył i opinia publiczna miała zdecydowanie odmienne zdanie. Dopiero dwa lata temu przyznali, że mieli myśli o stałym związku, ale uznali, że dla dobra sportu, muszą zachować dystans. – Zdecydowaliśmy bardzo wcześnie, że jeśli będziemy ze sobą spać, nie będziemy mogli jeździć na łyżwach – wyjaśnił, dość bezpośrednio, Christopher Dean.

Po karierze sportowej i zawodowej każde poszło w swoją stronę. Ona zamieszkała z mężem w Surrey, urodziła dwójkę dzieci. On pojechał do Colorado Springs (USA), tam miał dom, dwie żony: Jill Trenary i Isabelle Duchesnay – łyżwiarki figurowe. Z obiema się rozstał.

Wydaje się, że ich przelotny romans, jednak w jakiejś formie przetrwał. Od kilku lat znów wspólnie jeżdżą na łyżwach, jako współtwórcy programu "Dancing on Ice" w stacji ITV. Co sobota znów ogląda ich w dobrym czasie antenowym 8 milionów osób. Maja wspólną stronę internetową.

W Nottingham powstało Narodowe Centrum Lodowe, do którego prowadzi Plac Bolero. W dzielnicy Wollaton stanęło osiedle mieszkaniowe, którego głównymi częściami są "Torvill Drive" i "Dean Close". W 2002 roku w ankiecie przeprowadzonej przez telewizję Channel 4 walentynkowe bolero Jayne Torvill i Christophera Deana Brytyjczycy uznali za wydarzenie nr 8 na liście stu największych chwili w historii sportu na Wyspach.

Mieli zdobyć ten złoty medal olimpijski, nikt nie zaprzeczy. Byli już wielokrotnie mistrzami świata i Europy, ale to, co zrobili w finale, jeszcze dziś niektórym zapiera dech. Ten pomysł dojrzewał w nich długo – zamiast obwarowanej sztywnymi regułami sędziowskimi doskonałej technicznie rutyny – wymyślili powolny, jednorodny, pełen gęstych namiętności taniec, w którym najważniejsze stały się emocje.

„Bolero" Maurice'a Ravela jako podkład muzyczny  to był znakomity pomysł. Problem w tym, że cały utwór trwa ponad 17 minut. Taniec dowolny par ma limit 4 minut z możliwością skrócenia lub wydłużenia o 10 sekund. Aranżer pracował długo i skondensował melodię tak, by nie straciła swego niepowtarzalnego charakteru, ale postawił granicę na 4 minutach i 28 sekundach, ani sekundy mniej. Torvill i Dean znaleźli wybieg. W regułach olimpijskiego startu napisano, że mierzenie czasu pokazu zaczyna się z chwilą postawienia ostrza łyżwy na lodzie. Dlatego zaczęli występ na kolanach i przez 18 sekund nie dali sędziom szansy dyskwalifikacji. Gdy Jayne Torvill pierwsza stanęła na lodzie, mieli jeszcze 4.10 minuty tańca przed sobą.

Inne sporty
Otylia Jędrzejczak ponownie prezesem Polskiego Związku Pływackiego
SPORT I POLITYKA
Aliszer Usmanow chce odzyskać władzę. Oligarcha Putina wraca do gry
kajakarstwo
92 medale i koniec. Rewolucja w reprezentacji Polski, odchodzi dwóch trenerów
kolarstwo
Marek Leśniewski, nowy prezes PZKol: Jestem zaprawiony w boju
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Inne sporty
Wybory w Polskim Związku Kolarskim. Kto wygrał i czy prezes jest prezesem?