Od 2007 roku, kiedy ogłoszono decyzję o przyznaniu igrzysk rosyjskiemu miastu, na ich organizację przeznaczono niewyobrażalne kwoty. Według słów prezydenta, zawody są dla Federacji Rosyjskiej wydatkiem rzędu 99 miliardów rubli (ok. 3,2 miliarda dolarów). Jeśli dodać do tego pieniądze od prywatnych inwestorów, całość zamyka się w 144 miliardach rubli (4,6 miliarda dolarów). Obracanie takimi sumami zawsze wiąże się z pokusami defraudacji czy korupcji. Nie inaczej było w Rosji. Do Władimira Putina dotarły głosy o tym, że niektórzy jego urzędnicy chcieli przy okazji przyszłorocznych igrzysk nielegalnie dorobić. Jednak nie powiedział, czy władze prowadzą śledztwa w sprawie podejrzeń malwersacji lub czy sprawdzana jest wiarygodność oskarżeń. Prezydent nie odniósł się także do przypadku Achmeda Bilałowa, byłego przewodniczącego Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Wobec Bilałowa toczy się postępowanie sądowe, gdyż ciążą na nim zarzuty o przywłaszczenie federalnych pieniędzy, przez co opóźniła się budowa skoczni narciarskiej. Prezydent Putin wspominał jedynie o tym, że są pewne przypuszczenia, które mogą się sprawdzić. Ale nie wpłyną one na płynność przygotowań.

- Spodziewaliśmy się, że mogą pojawić się podejrzenia korupcyjne. Jednak nie wpływają one bezpośrednio na budowę  – uspokajał Władimir Putin. – Zarzuty dotyczą instytucji finansowych i nie mają nic wspólnego z osobami pracującymi przy powstawaniu infrastruktury sportowej.

Rosjanie tworzą wszystkie obiekty od zera. Prezydent Putin zapewnia, że każdy z nich powstanie na czas. Nie ma możliwości, aby przed 7 lutego 2014, dniem otwarcia igrzysk, któraś z aren była niedokończona. Wioska olimpijska również zostanie otwarta we wcześniej zakładanym terminie.

- Prace idą zgodnie z harmonogramem. Już teraz w Soczi odbywają się próbne zawody. Jestem absolutnie pewien, że wszystko nie tylko powstanie na czas, ale będzie także reprezentować najwyższą jakość – mówi Putin.

Prezydent Rosji ma z kolei inny problem związany z czasem. Między Soczi a Londynem są cztery godziny różnicy. Nie podoba się to kibicom z Europy zachodniej, którzy twierdzą, że przez tak znaczącą rozbieżność godzin, nie będą mogli oglądać niektórych rozgrywanych wieczorem zawodów. MKOl wyraził nadzieję, że Rosjanie przestawią na czas igrzysk zegarki, tak aby fani mogli spokojnie je obejrzeć. Takie rozwiązanie nie do końca odpowiada Putinowi, któremu nie podoba się fakt, że ktoś chce ingerować w strefy czasowe jego kraju. - MKOl, gdy przyznawał nam igrzyska, zdawał sobie sprawę, że taki kłopot będzie istniał. Postaramy się jednak coś wymyślić. Mogę zrobić wiele, ale zegara nie zatrzymam - stwierdził Putin.