O decyzji prezydenta poinformował szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius w wywiadzie radiowym. Zapowiedział też, że żaden z wysokich przedstawicieli rządu Francji nie weźmie udziału w ceremonii otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich. Fabius nie podał żadnej przyczyny decyzji prezydenta Francji. Zdaniem mediów jest nią nieprzestrzeganie w Rosji praw człowieka.
Przypomina się także, iż jako pierwszy postanowił zbojkotować Soczi prezydent RFN Joachim Gauck. Później zdecydowała się na ten krok Viviane Reding, komisarz UE ds. sprawiedliwości. Nie kryła, że jej decyzja jest protestem przeciwko traktowaniu w Rosji homoseksualistów w świetle ustawy z czerwca tego roku. Wprowadza kary pieniężne, a nawet więzienia za „propagowanie" homoseksualizmu. Taką propagandą może być nawet pocałunek dwu osób tej samej płci w miejscu publicznym.
Bez reakcji
– Prezydenci Hollande, Gauck i pani Reding wysyłają czytelny sygnał dla prezydenta Putina, że Francja, Niemcy oraz UE mają zastrzeżenia co do polityki wobec mniejszości seksualnych, ale także wobec Ukrainy – przekonuje „Rz" Bruno Cautres, politolog z paryskiego Centrum Badań Politycznych. Jego zdaniem prezydent Francji nie ma wyboru i po niedawnej ustawie parlamentu wprowadzającego we Francji małżeństwa homoseksualne nie może uczestniczyć w dość ważnym wydarzeniu międzynarodowym w kraju, gdzie sprawy te traktuje się całkowicie odmiennie. Wprawdzie Francja nie widzi w przyszłości Ukrainy w gronie państw UE, ale nie akceptuje też presji wywieranej na Kijów przez Moskwę, tłumaczy Cautres.
W Moskwie decyzję bojkotu olimpiady w Soczi przez prezydenta Francji przyjęto ze stoickim spokojem. Tak jak to było w wypadku Joachima Gaucka oraz Viviane Reding. W poniedziałek rano nie było na ten temat informacji w publicznym radio i telewizji. Za to agencja Interfax zapewniała, iż ambasador Rosji w Rzymie otrzymał obietnicę, że na pewno do Soczi przybędzie Enrico Letta, nowy premier Włoch.
Nie zabraknie też najprawdopodobniej kanclerz Angeli Merkel, która nie jest zachwycona decyzją prezydenta Gaucka. Urząd kanclerski dowiedział się o niej za pośrednictwem mediów, kiedy było już za późno na przekonanie prezydenta, aby przemyślał swe plany. – Polaryzują jeszcze bardziej relacje niemiecko- rosyjskie – pisał „Spiegel Online", powołując się na opinie współpracowników szefowej rządu.