Pomarańczowy lód

Łyżwiarstwo szybkie. Rok temu w Soczi Holendrzy zdobyli połowę złotych medali mistrzostw świata. Powtórka na igrzyskach bardzo prawdopodobna.

Publikacja: 02.02.2014 13:58

Ireen Wüst z trzema złotymi i dwoma srebrnymi medalami oraz Sven Kramer – dwa tytuły, jedno drugie miejsce – byli w lutym w Soczi symbolami pomarańczowej dominacji, ale tytuły wywalczyli też Jorrit Bergsma oraz prowadzone przez Wüst i Kramera drużyny. W sumie Holendrzy zdobyli 13 z 36 medali. Z pięcioma do kraju wrócili Koreańczycy z południa, z pięciu cieszyli się gospodarze.

– W lutym znów możemy się spodziewać świetnych startów Wüst i Kramera. Nie mam co do tego wątpliwości. Ale Holendrzy nie byliby sobą, gdyby przed igrzyskami nie wymyślili czegoś niespodziewanego. Oni mają do dyspozycji znakomitych konstruktorów i jestem przekonana, że przygotują na Soczi coś specjalnego. Szczegóły technologiczne poznamy dopiero po zakończeniu imprezy, ale bez względu na to, czy będzie to jakiś nowy mechanizm, czy materiał, ich zawodnicy na pewno na takiej nowince zyskają – mówi Ewa Białkowska, koordynatorka kadr olimpijskich Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Podobnie jak przed igrzyskami w Vancouver Kramer celuje w trzy złota – na 5000 i 10 000 m oraz w drużynie. Do Kanady leciał jako murowany faworyt. Od sezonu 2006/2007 był praktycznie niepokonany. Na trzech kolejnych mistrzostwach świata zdobywał po trzy tytuły, na zawodach Pucharu Świata wygrał 23 z 24 startów. A jednak celu nie osiągnął, choć olimpijskie starty rozpoczął od zwycięstwa na 5000 m.

Do katastrofy doszło na 10 000 m. Holender ścigał się w ostatniej serii razem z Rosjaninem Iwanem Skobriewem – szybko zyskiwał przewagę, jadąc w czasie lepszym od prowadzącego w zawodach Koreańczyka Lee Seung-Hoona, i na metę dotarł z przewagą ponad czterech sekund nad największym rywalem. Drugiego tytułu jednak nie było, bo po przejechaniu 6600 m Kramer posłuchał polecenia trenera i zmienił tor z zewnętrznego na wewnętrzny. Pomyłka i złamanie przepisów przyniosły dyskwalifikację i gigantyczne rozczarowanie. Nastrojów nie poprawił przegrany z Amerykanami półfinał rywalizacji drużynowej. Brąz był tylko nagrodą pocieszenia.

— Po dyskwalifikacji czułem się tak, jakbym zmarnował kilka lat ciężkiej pracy. Ale to już za mną. Teraz jestem w lepszej dyspozycji niż przed Vancouver. Wtedy przesadziłem z liczbą startów, byłem zmęczony. W Soczi, tak jak na każdych innych zawodach, będę walczył o zwycięstwa. Ale nikt nie da mi medali za samo stanięcie na starcie – tłumaczył Kramer po wywalczeniu olimpijskich kwalifikacji. Niewykluczone, że najcięższą walkę o złoto będzie musiał stoczyć z rodakiem Bobem de Jongiem na 10 000 m. Dla 37-letniego zawodnika najbliższe igrzyska będą już piątymi w karierze. Na podium stawał trzykrotnie – był drugi w Nagano, pierwszy w Turynie i drugi w Vancouver. – Teraz znów tytuł jest w moim zasięgu – mówi de Jong.

Wśród kobiet pozycja Wüst jest niezagrożona. Po startach w Pucharach Świata Katarzyna Bachleda-Curuś, brązowa medalistka z Vancouver w drużynie, formę Holenderki określiła jako „kosmiczną". Ta jednak widzi jeszcze rezerwy. – Mój najlepszy wyścig wciąż przede mną. W lutym – deklaruje.

Na igrzyskach Wüst powtórzy program z mistrzostw świata. Jeżeli powtórzy też wyniki, dołączy do największych sław w historii łyżwiarstwa szybkiego – Rosjanki Lidii Skoblikowej, Niemki Claudii Pechstein i Amerykanki Bonnie Blair.

Dziś pewne jest tylko to, że w 8-tysięcznej Adler Arenie w Soczi Kramer, Wüst i spółka będą mogli liczyć na kibiców. Przed czterema laty w Vancou-?ver każdy dzień rywalizacji łyżwiarzy szybkich z trybun hali Richmond Olympic Oval śledziła ponadtysięczna pomarańczowa armia. Nie mogło zabraknąć krowich dzwonków, śpiewów i okrzyków – podczas startów Holendrów doping był ogłuszający, ale wsparcie otrzymywali też wszyscy pozostali zawodnicy.

Miłość Holendrów do panczenów nie zna granic. – To właśnie na wszechobecnych tam kanałach narodziło się łyżwiarstwo szybkie. Na lodzie nie było podziału na państwo i chłopstwo, wszyscy byli równi. Panczeny są ich historią, narodową dyscypliną, mają je we krwi. To właśnie w Holandii pojawiły się pierwsze kluby, organizowano pierwsze zawody, to Holendrzy promowali łyżwy na cały świat – podkreśla Ewa Białkowska.

Od XIV wieku dla mieszkańców Niderlandów łyżwy były jednym ze środków transportu, przemieszczali się, wykorzystując zamarznięte kanały jako trakty komunikacyjne, a w późniejszych czasach także jako trasy wyścigowe.

– U nas niektóre dzieci uczą się chodzić i jeździć na łyżwach w tym samym czasie – mówi Jorien ter Mors, pierwsza kobieta, która na igrzyskach olimpijskich będzie walczyła o medale w short tracku i łyżwiarstwie szybkim.

Ona sama jazdy na łyżwach zaczęła się uczyć późno, bo dopiero w wieku 11 lat, ale zaległości nadrobiła z nawiązką. W marcu w Debreczynie zdobyła srebro i złoto MŚ na krótkim torze. W Soczi największe szanse na podium ma w konkurencjach drużynowych.

Ireen Wüst z trzema złotymi i dwoma srebrnymi medalami oraz Sven Kramer – dwa tytuły, jedno drugie miejsce – byli w lutym w Soczi symbolami pomarańczowej dominacji, ale tytuły wywalczyli też Jorrit Bergsma oraz prowadzone przez Wüst i Kramera drużyny. W sumie Holendrzy zdobyli 13 z 36 medali. Z pięcioma do kraju wrócili Koreańczycy z południa, z pięciu cieszyli się gospodarze.

– W lutym znów możemy się spodziewać świetnych startów Wüst i Kramera. Nie mam co do tego wątpliwości. Ale Holendrzy nie byliby sobą, gdyby przed igrzyskami nie wymyślili czegoś niespodziewanego. Oni mają do dyspozycji znakomitych konstruktorów i jestem przekonana, że przygotują na Soczi coś specjalnego. Szczegóły technologiczne poznamy dopiero po zakończeniu imprezy, ale bez względu na to, czy będzie to jakiś nowy mechanizm, czy materiał, ich zawodnicy na pewno na takiej nowince zyskają – mówi Ewa Białkowska, koordynatorka kadr olimpijskich Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Pozostało 80% artykułu
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Inne sporty
Rosjanin w natarciu. Aliszer Usmanow wraca do władzy
Inne sporty
Max Verstappen rozbił bank
KAJAKARSTWO
Marta Walczykiewicz nie kończy kariery, ale chce także rządzić
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Inne sporty
Otylia Jędrzejczak ponownie prezesem Polskiego Związku Pływackiego
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska