Reklama
Rozwiń

Królewskie danie już na początek

Narciarstwo alpejskie. W niedzielę zjazd. Faworytami będą Norweg Aksel Lund Svindal i Amerykanin Bode Miller.

Publikacja: 07.02.2014 01:00

Start na wysokości 2045 metrów, meta na 970 metrze. Poziom trudności wysoki, ale z zachowanym marginesem bezpieczeństwa.

– Dobrze, że na samej górze trasa nie jest oblodzona. Zakręty są tam niesamowicie ciężkie, dla wielu zawodników mogłyby okazać się zgubne. Dla mnie co prawda byłoby wtedy idealnie, ale nie można mieć wszystkiego – powiedział po pierwszym treningu Bode Miller, brązowy medalista w zjeździe z Vancouver.

Amerykanin mógł być zadowolony. Osiągnął najlepszy wynik, choć drugiego Szwajcara Patricka Kuenga pokonał zaledwie o 0,03 sekundy.               – Szkoda, że nikt nie przyznaje medali za jazdę na treningu. Gdyby tak było, chyba oszalałbym z radości – mówił Miller. – Rosjanie spisali się na medal. Jest się gdzie rozpędzić, trasa jest wymagająca, a skoki konkretne. Jest wiele miejsc, w których można popełnić błąd.

Amerykanin, który z powodu kontuzji kolana stracił cały poprzedni sezon Pucharu Świata, znów jest mocny. Tej zimy trzy razy stał na podium, w tym raz w zjeździe – na szalenie wymagającej trasie w Kitzbuehel.

Co prawda trzech ostatnich startów (superkombinacji, slalomu i giganta) nie ukończył, ale to nie odebrało mu pewności siebie. – Akurat tej nigdy mi nie brakowało. A co do ostatnich startów, to winne były raczej warunki. Dotąd cały Puchar Świata był zresztą mocno zwariowany, ale zupełnie się tym nie przejmuję. Wszystko miałem podporządkowane Soczi i tu mam być gotowy do wygrywania – tłumaczy Miller.

Dotychczas najbardziej udane były dla niego igrzyska w Vancouver, gdzie zdobył trzy medale – złoto w superkombinacji, srebro w supergigancie i brąz w zjeździe. Cztery lata wcześniej zajął drugie miejsca w superkombinacji i slalomie gigancie. Teraz, w wieku 36 lat, może zostać najstarszym medalistą olimpijskim w narciarstwie alpejskim. Zjazdem zainauguruje walkę o medale. Później czekają go jeszcze trzy starty. Zabraknie go tylko w slalomie, w którym nie czuje się najlepiej.

Bukmacherzy największe szanse na triumf w zjeździe przyznają jednak Akselowi Lunde Svindalowi. Norweg w  tym sezonie wygrał w tej konkurencji trzy zawody Pucharu Świata i prowadzi w klasyfikacji zjazdu. Ale teraz o pucharowych sukcesach musi zapomnieć. Pierwszy trening w Soczi zepsuł – miał dopiero ósmy wynik. – To był po prostu zły przejazd – rzucił na mecie. – W niedzielę muszę być zdecydowanie szybszy.

Z marzeń o pierwszym złotym medalu w zjeździe od 2002 roku i wielkiego startu Fritza Strobla nie rezygnują Austriacy. Katastrofy z Vancouver, kiedy żaden z austriackich alpejczyków nie stanął na podium, już nie rozpamiętują. W niedzielę o medal byłoby łatwiej, gdyby rewelacyjnego Hannesa Reichelta ze startu na igrzyskach nie wykluczył uraz kręgosłupa. Ale może niespodziankę sprawi Matthias Mayer – w tym sezonie w Wengen w zjeździe do kombinacji przegrał tylko ze Svindalem, a na piątkowym treningu na olimpijskiej trasie miał trzeci wynik.

Jeszcze tydzień temu wydawać się mogło, że w najlepszym momencie do wielkiej formy wraca Didier Defago, niespodziewany triumfator igrzysk 2010 w zjeździe. Szwajcar wygrał supergigant w Kitzbuehel i do Soczi leciał pełen optymizmu. Pierwszy trening porządnie ostudził oczekiwania – pojechał fatalnie i zajął dopiero 26. miejsce. – Chyba jestem po prostu zmęczony, bo trasa jest dla mnie bardzo dobra. Agresywna górna część, oblodzony środek... Niby wszystko OK, ale nogi za bardzo nie słuchają. W niedzielę muszę sięgnąć do głębokich rezerw i liczyć na odrobinę szczęścia – mówi Defago.

Mistrz olimpijski z Vancouver wierzy, że podczas samych zawodów „wszystko może się zdarzyć". Faworytów do medali szuka jednak wśród uznanych rywali. Konkretnie? Miller, Svindal i Szwajcar Patrick Kueng. Taka kolejność na mecie z pewnością nikogo by nie zdziwiła.

Na starcie (zjazd rozpocznie się w niedzielę o 8.00 naszego czasu) stanie także Maciej Bydliński. Tu sukcesem byłoby miejsce w czołowej trzydziestce. Najlepszy wynik w zjeździe Polak osiągnął przed rokiem w Kitzbuehel. Był 43.

Start na wysokości 2045 metrów, meta na 970 metrze. Poziom trudności wysoki, ale z zachowanym marginesem bezpieczeństwa.

– Dobrze, że na samej górze trasa nie jest oblodzona. Zakręty są tam niesamowicie ciężkie, dla wielu zawodników mogłyby okazać się zgubne. Dla mnie co prawda byłoby wtedy idealnie, ale nie można mieć wszystkiego – powiedział po pierwszym treningu Bode Miller, brązowy medalista w zjeździe z Vancouver.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku