Na rodziców mógł liczyć zawsze. Gdy był mały, codziennie wozili go na treningi do Zakopanego. Wspierali w trudnych momentach, cieszyli po zwycięstwach. Jako psycholodzy uczyli zdrowego podejścia do sportu. Byli najważniejszymi osobami, zanim spotkał swoją przyszłą żonę.
Z Ewą Bilan, zakopianką o sportowej przeszłości (trenowała sztuki walki: judo, karate, kung-fu), poznali się podczas weekendu Pucharu Świata w Planicy. Nie ukrywa, że małżeństwo pomogło mu dorosnąć. Trzy tygodnie po ślubie, w sierpniu 2010 roku, wygrał zawody Letniej Grand Prix w Wiśle, cykl skoków na igelicie zakończył na drugiej pozycji. – To było przełomowe lato w mojej karierze. Uwierzyłem, że mogę wygrywać z najlepszymi ?– wspomina.
Kiedyś pielgrzymki ciągnęły do Wisły, by popatrzeć na dom Adama Małysza i odwiedzić pub u Bociana. Teraz każdy będzie chciał zobaczyć, jak wygląda Ząb, najwyżej położona wieś w Polsce, gdzie ludzie podobno rodzą się z nartami. Stamtąd pochodził Stanisław Bobak, tam przyszedł na świat Józef Łuszczek.
Stoch urodził się w Zakopanem, ale w Zębie wychował. Narty założył w wieku trzech lat, trzy lata później oddał swój pierwszy skok. Odległość – pięć metrów – jeszcze niewiele mówiła o jego możliwościach, ale skakanie spodobało mu się na tyle, że wkrótce zasilił szeregi Ludowego Klubu Sportowego Ząb.
– Nikt z nas nie myślał wtedy o profesjonalnym skakaniu. To była tylko zabawa – opowiadał w wywiadach. Kiedy miał 12 lat, pierwszy raz stanął na Wielkiej Krokwi, jako przedskoczek w zawodach Pucharu Świata w kombinacji norweskiej. Nie tylko nie pękł, ale osiągnął najlepszy wynik – 128 metrów. Ludzie przecierali oczy ze zdumienia, widząc cherlawego nastolatka, który ląduje dalej niż światowa czołówka w kombinacji. Talent potwierdził, wygrywając w Garmisch-Partenkirchen mistrzostwa świata młodzików.