Zima 1994 roku. Mróz, kilka wiader wody i lodowisko 34 na 55 metrów. 10-letni Zbyszek zaczyna właśnie treningi łyżwiarskie. O zajęciach na obiekcie z prawdziwego zdarzenia nie ma mowy – z Domaniewic, małej miejscowości w województwie łódzkim, do najbliższego sztucznego lodowiska jest 80 kilometrów.
Sekcję łyżwiarską założył szkolny nauczyciel WF i trener lokalnego klubu „Błyskawica" Mieczysław Szymajda. Lodowisko wylewał nocami, pierwsze treningi organizował bladym świtem, kolejne po lekcjach. – Jego zaangażowanie nas mobilizowało, a ja szybko polubiłem te treningi – wspomina Bródka. Zaczynał od hokejówek. Jazda do przodu, w tył, zmiany kierunku, strzały na bramkę, turnieje o Złoty Krążek... Tak mijały kolejne zimy. – Zbyszek od początku zadziwiał smykałką do łyżew. Miał talent, był dobrze zbudowany, a do tego sumienny i obowiązkowy – mówi Szymajda. Dobrze biegał też na dwa kilometry z przeszkodami, próbował swoich sił w triatlonie.
Pierwsze sukcesy odnosił w short-tracku. W 2005 roku na mistrzostwach Europy na krótkim torze w Turynie był ósmy na 1500 metrów i dziewiąty na dystansie trzy razy krótszym. Rok później w tej samej hali miał się ścigać na igrzyskach olimpijskich, ale ze startu wykluczyła go kontuzja.
Po jej wyleczeniu wywalczył pięć tytułów mistrza Polski, zwyciężył w klasyfikacji wieloboju. Równych sobie nie miał też na kolejnych mistrzostwach, choć wtedy było już jasne, że przejście na rywalizację na torze długim jest tylko kwestią czasu. – Do zmiany dyscypliny zmusiły mnie częste urazy. Poza tym budowa ciała oraz predyspozycje szybkościowe, siłowe i wytrzymałościowe wskazywały, że lepsze wyniki mogę uzyskiwać w łyżwiarstwie szybkim – tłumaczył.
Kilka miesięcy treningów wystarczyło do tego, aby Bródka cieszył się z trzeciego miejsca mistrzostw Polski na 1000 metrów. W 2009 roku powtórzył ten wynik, ale jeszcze lepsze wrażenie zrobił, zdobywając srebro na 1500 metrów. – Ten dystans jest jednym z najtrudniejszych i najbardziej wyrównanych, bo prędkość na pierwszym okrążeniu jest zbliżona do tych osiąganych przez sprinterów, a jednocześnie zawodnicy muszą do niej dodać wytrzymałość – podkreśla.