Przyszedł czas na weekend, który powinien zadowolić polskich kibiców. Na odbudowanej po latach dużej skoczni w Planicy (Velikance, HS-139; Letalnica – skocznia mamucia jest remontowana) odbędą się dwa konkursy indywidualne (w piątek i niedzielę) i między nimi, w sobotę, konkurs drużynowy.
Wystarczy, by Stoch zdobył 32 punkty (tyle daje ósme miejsce w jednych zawodach), i będzie miał najcenniejszy kryształ w skokach narciarskich jako drugi Polak. Misja wydaje się względnie prosta, ten Puchar Świata wydaje się już mieć właściciela.
Pierwszy start Stocha w PŚ (w 2005 roku) dał mu 53. miejsce. Po kolejnej zimie młody skoczek był 45., następnie trzy razy 30. Mało kto pamięta, że przyszły mistrz olimpijski zawsze w klasyfikacji pucharowej się poprawiał: w 2010 roku awansował na 24. pozycję, następny sezon to już 10. miejsce, potem piąte i wreszcie trzecie rok temu.
Jest mistrzem świata, mistrzem olimpijskim, Kryształowa Kula oznaczałaby, że dołącza do piątki sław, które zdobyły taką potrójną koronę: Espena Bredesena, Jensa Weissfloga, Mattiego Nykaenena, Thomasa Morgensterna i Simona Ammanna.
Nawet jeśli w Planicy Stoch nie wygra konkursu, to i tak pod Velikanką będzie święto polskich skoków, bo w klasyfikacji drużynowej ekipa Łukasza Kruczka zdobyła najwięcej punktów w kronikach PŚ. Trener już dostaje atrakcyjne oferty pracy, wcale nie z krajów na skokowych peryferiach.