Sagan przełamał klątwę. To było jego pierwsze zwycięstwo od piętnastu miesięcy i sukcesu na piątym etapie Tour de France. Wcześniej trzykrotnie był w tegorocznym Giro drugi.
Wtorkowa trasa - z premią górską w pierwszej części etapu i pofałdowaną trasą na ostatnich czterdziestu kilometrach - była skrojona na potrzeby ucieczki, a przetrzebiony koronawirusem peleton (rano z rywalizacji wycofały się ekipy Jumbo-Visma i Mitchelton-Scott oraz sprinter Michael Matthews) nie zdołał jej dogonić. Najdłużej w odjeździe wytrwali Sagan oraz Ben Swift (Ineos). Słowak poradził sobie z Brytyjczykiem na ostatnim wzniesieniu i samotnie ruszył mokrym zjazdem po efektowne zwycięstwo.
Pościg za ucieczką faworyci wyścigu obserwowali ze spokojem, aż 22 km przed metą o atak pokusił się Pello Bilbao. Hiszpan pracował wytrwale, ale rywale go dogonili.
Świetny dzień przeżyli kolarze Bory, bo nie dość, że Sagan wygrał etap, to w grupie liderów do mety dojechali Majka oraz Patrik Konrad. Polak awansował w klasyfikacji generalnej, bo daleko za najlepszymi został Harm Vanhoucke, a pecha miał Jakob Fuglsang (Astana). Duńczyk na ostatnim zjeździe miał defekt, wziął rower od kolegi i stracił do Wilco Keldermana (Sunweb), Domenico Pozzovivo (NTT Pro) oraz Vincenzo Nibalego (Trek) ponad minutę.
Trasa środowego etapu do Rimini jest płaska, ale peleton pojedzie wybrzeżem, gdzie wiatr może podzielić peleton. Faworytem będzie Arnaud Demare, który odniósł już trzy sprinterskie zwycięstwa.