Kolejny weekend z biegami Justyny Kowalczyk przyniósł wrażenie, że Polka nie rywalizuje przesadnie mocno o punkty Pucharu Świata, raczej pracuje nad formą, która powinna przyjść przed Tour de Ski. W sobotnim biegu łączonym (7,5 + 7,5 km) oboma stylami na stromych górkach wokół Lillehammer była dopiero 32., do najlepszej, Therese Johaug, straciła dużo, ponad 4 minuty. W stylu klasycznym nawet więcej niż na pierwszym odcinku pokonywanym krokiem łyżwowym.
Niedzielny start Polki w pierwszym z maratonów cyklu Visma Ski Classics w Livigno na trasie lekko pofałdowanej, w miłym słońcu Lombardii, wypadł znacznie lepiej mimo przymusu szybkiej podróży z Norwegii do Włoch. Kowalczyk niemal od startu biegła w niedużej grupie liderek, przez 24 km (miało być 35, lecz trasę skrócono z powodu braku śniegu) ćwiczyła technikę bezkroku, czyli cały czas odpychała się kijkami. Wyszło trzecie miejsce na finiszu z sześcioosobowej grupy, całkiem nieźle, nawet jeśli wiadomo, że najmocniejsze rywalki walczyły wówczas w sztafetach w Lillehammer.