Czuje się pan bezpiecznie?
Nie czuję, żeby cokolwiek się w moim życiu zmieniło. Decyzję o tym, aby nie odwiedzać pewnych krajów, podjąłem, jeszcze zanim trafiłem na kremlowską listę „terrorystów”. Moje dzieci policzyły, że odwiedziłem już 104 kraje, ale teraz mapa podróży została ograniczona. Jestem w Polsce, niebawem będę w Rumunii, nie mam problemu z państwami bałtyckimi czy nordyckimi. Nie pojadą za to raczej do mocno zinfiltrowanego Wiednia, na Węgry czy do Turcji. Nie chcę oskarżać władz któregoś z tych państw, że zorganizują coś na własną rękę, ale mogą przecież po prostu popatrzeć w innym kierunku. Unikać miejsc, gdzie agenci Władimira Putina mają zielone światło na robienie tego, co chcą.
Dlaczego Kreml uznał pana za „terrorystę”?
To sygnał dla mnie oraz moich przyjaciół. Nie jestem na tej liście sam. Ona jest długa i ciągle się powiększa. Maszyna represji potrzebuje paliwa, a kiedy opozycjoniści przebywający na terytorium Rosji zostali zabici lub trafili do więzienia, musi sięgnąć dalej. Stąd także koncepcja „aresztowania zaocznego”. Dotyczy ona dziesiątek, a nawet setek osób. Niektórzy zostali nie tylko „zaocznie aresztowani”, ale nawet „zaocznie skazani”. Może brzmi to kafkowsko, ale takie są realia putinowskiej Rosji. Wy, jako Polacy, doskonale to rozumiecie. Podobnie jest z waszymi sąsiadami czy państwami bałtyckimi, ale do wielu ludzi na Zachodzie wciąż nie dociera, że mamy do czynienia z odrodzeniem faszyzmu w XXI-wiecznej formie.
Niektórzy zostali nie tylko „zaocznie aresztowani”, ale nawet „zaocznie skazani”
Można negocjować z Putinem?
Nie, tak samo, jak nie należało negocjować z Adolfem Hitlerem, bo na to, co podpisują dyktatorzy, nie warto marnować papieru. Podejście Zachodu się zmienia, ale bardzo wolno – zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę, którą Ukraina płaci we krwi, oraz fakt, że wojna się rozprzestrzenia. Putin rozpoczął pełnoskalową inwazję w lutym 2022 roku. Dziś konfliktów na świecie jest znacznie więcej. Trwa wojna w Strefie Gazy, prezydent Wenezueli Nicolas Maduro patrzy na Gujanę, swoje cele mają Chińczycy, a mamy jeszcze Afrykę, gdzie w Sudanie 5 mln ludzi jest na krawędzi śmierci głodowej. Zło się rozprzestrzenia. Putin odniósł sukces, zmieniając algorytm światowej polityki.
Sam Putin się zmienił?
Zmieniło się jego zachowanie, a nie natura. Zawsze był szaleńcem, ale wcześniej nie miał sił i zasobów, żeby wcielać pomysły w życie. Naczelną zasadę swojej filozofii przekazał już w 2005 roku, kiedy oznajmił, że rozpad Związku Radzieckiego był największą geopolityczną katastrofą XXI wieku. Dziś wie, że może nie tylko zbudować pełnoskalową dyktaturę, ale także pokazać bez skrępowania swoją krwiożerczą naturę. Bo dlaczego nie? Właśnie takie pytanie zadaje sobie każdy dyktator na świecie. Nie „dlaczego?”, lecz właśnie „dlaczego nie?”.