Opowiadał pan w Piwnicznej o zaletach chodzenia, a wokół sami biegacze. Nie czuł się pan dziwnie?
Nie, ponieważ wiem, że każdy z nich to przyszły chodziarz. W Stanach chodzi 120 mln ludzi i deklarują to do Urzędu Statystycznego jako swoją aktywność sportową. Gdy dwa tygodnie temu robiliśmy marsz w Karpaczu, pojawiło się 200 osób. Chodzenie to temat przyszłości dla tego typu imprez jak Festiwal Biegowy, bo nie każdy ma czas przygotować się do biegania po górach, nie każdy ma tyle zdrowia. Z Mirkiem Bienieckim (organizator Festiwalu Biegu Rzeźnika – przyp. red.) robiliśmy już takie eventy. Za pierwszym razem poszło z nami 60 osób. Niektórzy mówili: szkoda, że nie wiedziałem, bo jeszcze kogoś bym ze sobą zabrał. Albo że następnym razem połączą starty biegowe z chodzeniem. Jedno nie wyklucza drugiego. Zrobiłem teraz taki eksperyment na Półmaratonie Warszawskim. Szedłem sobie trochę powyżej mojego tempa treningowego. Sądzę, że gdyby ludziom powiedziano, że są w stanie przejść taki dystans, liczba uczestników byłaby większa o jeszcze 1000 czy 2000. Tylko na razie nie dotarło do naszej społecznej świadomości, że chodzenie to też sport. W dodatku taki, w którym już po dwóch miesiącach widzi się zdecydowane efekty, a ryzyko urazów jest mniejsze.
Przejście 21 km nie stanowi bariery psychicznej…
Oczywiście. A z drugiej strony chodzenie sportowe ma ten defekt komunikacyjny, że kojarzy się najczęściej z wielkimi imprezami, skodyfikowaną trasą, sędziami, ostrzeżeniami i czymś bardzo elitarnym technicznie. Natomiast z moich doświadczeń wynika, że 80 procent populacji nie ma problemów z techniką, a opanowanie jej w takim stopniu, by uczestniczyć w tego typu wydarzeniach, trwa 15 minut. Ostatnio zrobiliśmy trening dla uczestników Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Przyszła całkiem spora grupa ludzi, wszyscy podeszli do tematu poważnie i fajnie się bawili. Najszybszy z nich miał chyba 6.11 na kilometr. 95 procent nie przekroczyło 8 minut. Podczas gdy codzienny spacer po bułki to 12 minut na kilometr. To najlepiej pokazuje, że nie ma tej bariery wejścia.
Podczas panelu w Piwnicznej opowiadał pan m.in. o trenowaniu swojego najstarszego zawodnika – 101-letniego Philipa Rabinowitza z RPA.