Program jest podobny do tego w Wiśle, z jedną znaczącą zmianą: w sobotę o 16 zaplanowano konkurs drużynowy. W niedzielę o 16 standardowy konkurs indywidualny.
Po dubeltowym sukcesie w Wiśle Kamil Stoch jest oczywistym kandydatem do zwycięstwa, to także zdanie autorytetu w osobie Adama Małysza. – Forma polskiego lidera Pucharu Świata nie umknie, Stoch to dojrzały sportowiec i dobrze wie, że każdy konkurs to nowy rozdział. Cel nadrzędny to jednak dobry występ w mistrzostwach świata w Lahti, o tym też trzeba pamiętać, tak samo jak o tym, że rywale nie śpią, zbroją się i podpatrują Polaków – przypomina w mediach dyrektor-koordynator ds. skoków w Polskim Związku Narciarskim
Przed konkursami na Wielkiej Krokwi pojawiła się odrobina niepewności w kwestii prawego kolana Kamila Stocha. Doktor kadry Aleksander Winiarski trochę alarmował, ale po rezonansie magnetycznym wydał uspokajającą opinię. – Wszystkie ważne struktury kolana są w dobrym stanie. Dolegliwości mogą wynikać z naciągnięcia lub niewielkiego naderwania w okolicach kolana. Ewentualny uraz jest na tyle niewielki, że nie powinien mieć wpływu na możliwości skoczka.
Konkursy drużynowe nie były dotychczas najwyżej cenioną u nas atrakcją zimy ze skokami, ale miłe sercu wydarzenia z 3 grudnia 2016 roku w Klingenthal znacząco zmieniły kibicowską perspektywę. Pierwszy w kronikach sukces Polaków dał powody, by patrzeć na sobotnie skoki zespołowe z nadzieją. Jest wiara, że czwórka powołana przez trenera Stefana Horngachera ponownie pokona Austrię (niemal na pewno z Gregorem Schlierenzauerem) i Niemcy. Stoch i spółka prowadzą w Pucharze Narodów, co wzmacnia te pragnienia. W poprzednim konkursie drużynowym w Zakopanem wygrała Norwegia przed Austrią i Polską.
W grudniu w Klingenthal Polacy skakali w składzie: Piotr Żyła, Maciej Kot, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Trener Horngacher wstrzymał się z podaniem czwórki na Zakopane do czasu pierwszych treningów, ale wiadomo, że trójka z pierwszej dziesiątki PŚ jest pewna startu, pozostaje tylko czekać, kto będzie tym czwartym.