„La Gazzetta dello Sport" określiła końcówkę setnej edycji wyścigu jako „Giro-thriller". Dramatycznemu scenariuszowi przysłużył się plan wyścigu, bez „etapu przyjaźni" w ostatnim dniu, ale z pasjonującą czasówką, a także skumulowanymi w ostatnim tygodniu – kiedy organizmy nawet najlepszych zawodników odmawiają posłuszeństwa – górskimi premiami w wysokich partiach Dolomitów i Alp.
    5 maja w Alghero na Sardynii wyścig rozpoczął się ze stawianą dosyć pewnie prognozą zwycięstwa Nairo Quintany mierzącego w tym roku w dublet Giro – Tour de France. We Włoszech miał mu zagrozić jadący u siebie Vincenzo Nibali, czasami ktoś nieśmiało wspomniał o Francuzie Thibaulcie Pinocie, rzadko w tych przewidywaniach pojawiał się Tom Dumoulin. Holendra dyskwalifikowała zbyt słaba jazda w górach i brak w grupie Sunweb dobrych kolarzy do pomocy.