"Rzeczpospolita": Kiedy dowiedzieliście się o decyzji Denisa Urubki?
Krzysztof Wielicki: Tuż po godzinie 9 rano w sobotę Darek Załuski wyszedł w bazie poza namiot i mówi, że 600 m dalej widać jakiegoś człowieka, który idzie z plecakiem. Poprzedniego dnia rozmawialiśmy w zespole, zastanawiając się, czy Denis zdobędzie się na taki krok. Szanse ocenialiśmy pół na pół. Wydawało się, że skoro pojawił się na wspólnym śniadaniu, siedział w mesie około godziny i nawet nie miał na sobie kombinezonu, to już nie wyjdzie. Nie chciał z nami rozmawiać, po śniadaniu poszedł do swojego namiotu. Potem go zobaczyliśmy.
Zapowiadał, że ruszy samotnie?
Wprost tego nie zapowiadał, ale był rozczarowany, że Adam Bielecki odmówił mu wspólnego wyjścia. Adam stwierdził, że przy takiej pogodzie nie ma sensu ryzykować, skoro prognozy zapowiadają poprawę na początku marca. Powiedział, że woli poczekać. Denis widział, że nie ma partnera, a bardzo chce zdobyć K2 przed 1 marca, bo wymyślił sobie, że zima się kończy 28 lutego. W świecie alpinistycznym pory roku liczy się jednak astronomicznie. Przecież kalendarz stworzył człowiek, a nie natura.
Dwaj członkowie zespołu spotkali się z nim w obozie pierwszym...