Urubko wyruszył do samotnego ataku z bazy w sobotę, w godzinach porannych miejscowego czasu. Jak relacjonował w rozmowie z „Rzeczpospolitą" lider wyprawy Krzysztof Wielicki, alpinista po wspólnym śniadaniu poszedł do swojego namiotu i nie mówiąc nikomu o podjętej decyzji, ruszył w górę.
Został dostrzeżony, dopiero gdy znajdował się kilkaset metrów od obozu. Wcześniej miał proponować wspólne wyjście Adamowi Bieleckiemu, ale ten odmówił, bo prognozy na początek marca były dużo bardziej obiecujące.
Urubko miał być decyzją wspinaczkowego partnera ogromnie rozczarowany. Nie wziął ze sobą radia, bo w razie kłopotów nie chciał pomocy. Odmówił rozmowy z Wielickim po dotarciu do obozu C1 (spotkał tam Marcina Kaczkana i Macieja Bedrejczuka). Spędził noc w obozie C3 na wysokości około 7200 m. Z Bieleckim mieli rozpoznany teren jeszcze 200 metrów wyżej.
Pozostali członkowie wyprawy, chociaż zachowanie Urubki bardzo ich rozczarowało, zapowiadali, że nie zostawią go samego. Zespoły, które wychodziły z bazy, miały dotrzeć do obozu C3 i sprawdzać, czy Urubko nie potrzebuje pomocy.
Krzysztof Wielicki mówił, że najbardziej boi się zejścia ze szczytu przy złej pogodzie.