Najbardziej efektowne byłoby zwycięstwo w miniturnieju Planica 7, który ma wzmóc napięcie pod skocznią. Liczy się siedem punktowanych serii od czwartku do niedzieli, na najlepszego czeka 20 tys. franków szwajcarskich.
Może Stoch po prostu będzie się bawił lataniem tam, gdzie w 2011 roku pierwszy raz zwyciężył na skoczni mamuciej, gdzie w góralskim stroju stanął na podium z Adamem Małyszem, gdzie dawno temu poznał Ewę, przyszłą żonę, także tam, gdzie odebrał w 2014 roku pierwszą Kryształową Kulę.
Nie można wykluczyć, że w sprzyjających okolicznościach polski mistrz zmierzy się z rekordem Letalnicy, jaki ustanowił rok temu, osiągając 251,5 m i powodując wciąż żywą w mediach słoweńskich dyskusję, czy potarł wówczas siedzeniem o śnieg czy nie.
W kwestii rekordów tej zimy nie było o czym pisać. W Oberstdorfie i Bad Mitterndorf obiekty są za małe, by wprowadzać poprawki do tabel. W Vikersund skoczkowie latali daleko – 14 razy ponad 230 m i dwa razy ponad 240 m, lecz do ubiegłorocznego wyniku Stefana Krafta – 253,5 m, jednak się nie zbliżyli.
Rok temu, przy 30 tysiącach widzów w Planicy, oglądano trzy próby ponad 250 m (Roberta Johanssona, Krafta i Stocha), więc nie można wykluczyć, że Słoweńcy stworzą warunki (i pomoże wiatr), by odzyskać dla Planicy renomę miejsca, w którym lata się na nartach najdalej na świecie.