Przebiegł pan 100 kilometrów w niecałe dziewięć i pół godziny. Jak wygląda taki start?
Zakłada się buty i leci. Ruszyliśmy w środku nocy, o 2.30. Zazwyczaj jest tak, że trzeba atakować od początku, a później kontrolować, czy rywale nie kontrują. Cieszę się, że nareszcie udało mi się zwyciężyć podczas Festiwalu Biegowego na koronnym dystansie. Chciałem powalczyć o miejsce w pierwszej piątce, taki był cel. To zwieńczenie sezonu, który nie był łatwy, bo zmagałem się z problemami zdrowotnymi. Ostatecznie okazał się jednak naprawdę szczęśliwy, skoro najpierw zostałem mistrzem Polski, a teraz wygrałem w Piwnicznej-Zdroju.